Polacy kłócili się w swojej historii nieraz bardziej. Także elity. A wzajemne oskarżanie o zdradę, zapędy dyktatorskie, szaleństwo i korupcję były u nas na porządku dziennym także w czasach, które wymagały jednoczenia, a nie kłótni. Kłócili się potwornie ze sobą, nieraz zabijali powstańcy listopadowi i styczniowi. Ci ostatni, choć byli w fatalnie ciężkiej sytuacji, to nie omieszkali wysłać jednego ze swoich najzdolniejszych dowódców, młodziutkiego Stefana Bobrowskiego, na pojedynek, w którym zginął. Był krótkowidzem, prawie nie widział, więc przeżyć nie mógł, bo pojedynkował się na pistolety. W 1920 roku, w czasie kiedy Piłsudski bronił Warszawy przed bolszewikami, endecy powoływali własny rząd w Poznaniu, zamiast zagrzewać do walki. Gdy polityczny fanatyk zamordował prezydenta Narutowicza, piłsudczycy byli bliscy rozstrzelania kilkuset swoich przeciwników politycznych, a w końcu, kilka lat później, przeprowadzili zamach stanu, który oprócz kilkuset żołnierzy kosztował życie ponad 160 przypadkowych osób, potem swoich przeciwników zamykali w więzieniach, gnębili. Ci ostatni na czas zemsty wybrali okres wojenny. Kiedy Stalin i Hitler mordowali Polskę, przedwojenne elity opozycyjne zajmowały się zemstą na piłsudczykach. Można by tak wymieniać.
To naprawdę nie jest historia zjednoczonego społeczeństwa. Polacy kłócili się ze sobą i darli koty zawsze. W naszych czasach nie ma niczego wyjątkowego. Dlaczego tak było i czy da się to zmienić? To już temat na osobną opowieść.
Zobacz: Para prezydencka spakowała paczki dla ubogich [ZDJĘCIA]