Ostatnio modne stało się na przykład trollowanie konferencji prasowych. Krzysztof Bosak coś mówi dziennikarzom, podłącza się Radosław Sikorski i mówi coś zupełnie przeciwnego. Albo polityk PiS coś tam objaśnia, znienacka wyskakuje z dwóch stron, dwóch pacjentów z Platformy i opowiadają swoje. Tak jest teraz coraz częściej. Wszystko to byłoby zabawne. Śmieszne, pocieszne, warte piątaka wrzuconego do kapelusza. Podobnie jak wcześniejsze śpiewy podczas „okupacji Sejmu”, jak sama ta okupacja, jak awantury kanapkowe i jak posłowie, którzy nie wiedzieli ilu jest… posłów. Kapitalne i niech żaden stand-uper nie próbuje się równać.
Jest tylko jeden drobny kłopot. Na mnie na przykład stand-uperzy, czyli współcześni kabareciarze, nie zarabiają ani złotówki. Życzę im jak najlepiej, bo zarabiają krocie, bo sami stworzyli sobie miejsca pracy, bo dzięki nim gospodarka się kręci. Ale mnie to nie bawi, niech inni płacą. W przypadku Sejmu nie mam tak rozbudowanych możliwości. Nie mogę stwierdzić, że za występy nie chcę płacić, ani tym z PiS, ani tym z PO, ani panu Biedroniowi, ani Bosakowi. A muszę.
Muszę, bo wymaga tego demokracja, która jest świętością. Tyle, że w imię tej świętości każą mi płacić facetom i damom, którzy sami tę demokrację zażynają ośmieszając parlament. Więc skoro już muszę płacić, może sprawmy wreszcie, że będę płacił jakimś 100 osobom, a nie ponad półtysięcznej rzeszy posłów i senatorów? Przecież na facetów udających trolle jest miejsce – zbliża się dzień dziecka, więc choćby objazd online po przedszkolach jak znalazł.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj