Zamiast frytek ziemniaki z metra cięte, do tego darmowe fistaszki, ile się chce, w czasie oczekiwania. Picie tylko niezdrowe. Nawet kawy i herbaty się nie uświadczy. Z reguły niezbyt czysto, za to smacznie. Na pewno nie jest to miejsce dla wegan, estetów, francuskich piesków i szpanerów. I tak, tak, drogie Panie, kiedy się wychodzi, śmierdzi się tłuszczem.
Mówiąc krótko, wszystko było jak trzeba. I wydawało mi się, że ta sieć niedrogich fast-foodów, odwiedzanych głównie przez czarnoskórą mięsożerną część Ameryki, a także raz na kilka lat przeze mnie, nie podda się rygorom politycznej poprawności. No bo jak ma to zrobić knajpa, która bazuje na wołowinie i w gruncie rzeczy cała reszta jest do tej wołowiny dodatkiem? Aż tym razem, bo właśnie za ciężko uskładane udało mi się znowu wyjechać, okazało się, że „Pięciu gości” nadal serwuje wołowinę, za to dokonało niby to zabawnej zmiany w innym obszarze – łazienkach, albo jak ktoś woli - kiblach.
Jak pisałem, knajpy sieci nie są ekskluzywne, i łazienki też do takich się nie zaliczają. Nasz Orlen to przy nich jak Hilton przy campingu. Ale te amerykańskie od niedawna mają dwa nowe napisy, a przynajmniej ma tak ta – do której ja w Los Angeles – zawędrowałem. Jedna łazienka – po bożemu – jest damska. A druga jest dla „niepełnosprawnych i wszystkich płci”. Do tej pory była jedna damska, a druga męska połączona z tą dla niepełnosprawnych. Trochę budżetowo, ale w tych barach wszystko jest budżetowo. A teraz mamy „wszystkie płcie” – zapewne wszystkie 54, czy ile tych płci tam naliczono.
No więc, towarzystwo pani Środy już wygrało za Oceanem. Donald Trump składa tęczowe życzenia z okazji tęczowego dnia i tak dalej. Teraz czas na triumf towarzystwa pani Spurek. Burger u „Pięciu gości”, podobnie jak wszystkie burgery na świecie, będzie się wkrótce składał z przemielonej soi i kiełków, ewentualnie odchodów, by nic się marnowało. Może choć Irańczycy otworzą u siebie jakąś sieć dobrych burgerowni i do tego jakieś tanie linie lotnicze. Do nich światowy postęp zapewne dotrze jako ostatni.
Wiktor Świetlik w felietonie dla "Super Expressu" i SE.pl: Płeć burgera
2020-02-13
5:58
Mam za Oceanem taką ulubioną sieć burgerowni – trochę innego McDonalda. Założyło ją zdaje się jakiś pięciu gości, bo tak ma w nazwie. Wydawała mi się zawsze taka ciut niepoprawna. Burger solidny i prosty, mięso grubo zmielone (ja jadam bez bułki, co czasem trochę dziwi obsługę – „chyba ten koleś pomylił knajpy”).