Cały polski sukces, który polityczne pasibrzuchy, bez względu, czy są z PO, PSL, PiS, czy SLD, przypisują sobie, to przede wszystkim efekt morderczej harówy. Wiem, że się powtarzam gorzej niż sklerotyk albo prezydent RP i wciąż przypominam ten sam cytat. Ale nie mogę się powstrzymać: jakiś czas temu Jan Krzysztof Bielecki, pan były premier, facet, który zarabiał krocie w banku, który jego kumple wcześniej sprzedali Włochom, uznał za nasz największy atut to, że jesteśmy tanią siłą roboczą. Nie jakąś tam kreatywność, innowację, produkcję przemysłową, a to, że można nas zajeździć, zaharować. Że możemy być jucznymi wołami, na których stroskane waszym losem pasibrzuchy mogą zajechać do europarlamentu, Rady Europejskiej, na fotele prezesów mianowanych z politycznego klucza.
Te juczne woły, żeby nie było im za dobrze, po drodze jeszcze się dobija podatkami, kontrolami skarbowymi, łapownictwem. A słyszeliście, żeby wół miał mieć czas wolny? Dlatego 1 maja spędza się go na pochód, festyn, majówkę pod patronatem prezydenta. Dlatego w każdej korporacji znajdzie się jakiś biedak, który nie ma życia rodzinnego, a za to ma kierownicze stanowisko i nie omieszka zadzwonić w "ważnej sprawie" i schrzanić wolny dzień swoim pracownikom. Dlatego znajdzie się taki upierdliwiec ze straży miejskiej, który za to, że on musi pracować, a wy idziecie z dziećmi do parku, zemści się choć mandatem za złe parkowanie.
Nie dajcie się im jutro. Leńcie się i wyłączcie telefon z szefem i telewizor z politykami. Rozpalcie grilla, choćby i potrzebny był parasol. Zjedzcie niezdrowe potrawy, wypijcie zdrożne płyny, póki was jeszcze na nie stać, wciągnijcie grzesznego dymka. Może wasza wydajność przez to zmaleje, ale ten dzień będzie należał do was.
Zobacz też: Nowe oznaczenie na prawie jazdy: co oznacza kod 69?