Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Kiedy Lis poprze PiS?

2013-10-10 5:15

Tomasz Lis uczy na co dzień i od święta. Tym razem udzielił nam wielkiej narodowej lekcji nie tylko na temat nowych form reklamy, ale także tego, ile może zdziałać język.

Jak się okazuje, reklamowanie w tekście artykułu napoju, a także snobistycznej siłowni nie było niczym zdrożnym czy niegodnym dziennikarza. Nie było też po to, by ludzie się nabierali i kupowali nafaszerowanego cukrem i barwnikami drinka tylko dlatego, że "Tomasz Lis to pije". To była - w języku profesjonalistów - "reklama natywna".

Dzięki Tomaszowi Lisowi od tygodnia znam to słowo. Kiedyś coś takiego nazywało się kryptoreklamą i wylatywało się za nią z pracy w gazetach. Teraz to bardzo fachowe pojęcie oznaczające nowy kierunek w dziejach reklamy.

Gdyby korektorka w redakcji kierowanej przez Tomasza Lisa wstawiła po cichu do tekstu jedno zdanie, dyscyplinarnie by wyleciała. Ale kiedy robi to wielokrotny Dziennikarz Roku, to mamy do czynienia z "reklamą natywną" - a użycie tak fachowego pojęcia przez taką personę tłumaczy chyba wszystko.

Czytaj też: Rogalska wyrzucona z pracy, a PRESS pyta o Lisa!

Wszystko to kwestia języka. Wystarczy rzeczy inaczej ponazywać. W czasie drugiej wojny światowej Amerykanie zauważyli, że mają poważny problem z żołnierzami. Duża ich część wzięła sobie na tyle do serca szóste przykazanie, że nie chciała zabijać Niemców. Strzelali w powietrze albo po cichu wyrzucali naboje na ziemię, co oczywiście było dla armii ogromnym problemem.

W wyniku tego odkrycia przeprowadzono rozmaite zmiany w amerykańskim wojsku, dzięki którym dziś już sto procent żołnierzy zabija, gdy im się każe. Jedną z tych zmian była ta, że "odczłowieczono" przeciwnika i zaczęto udawać, że zabijanie nie jest zabijaniem. Stąd dziś także w filmach i grach komputerowych słyszymy zamiast "zabić" - "zlikwidować", zamiast "żołnierz" - "cel" i tak dalej. Zabijanie tak naprawdę pozostało zabijaniem, ale w głowach żołnierzy nim być przestało, a stało się "likwidacją celów". Wszystko to zrobiono poprzez język, zmianę słów.

Zobacz: Tomasz Lis w szpitalu

Język potrafi sprawiać cuda. Złodziejstwo to "tymczasowy zabór mienia", idiota to mądry inaczej, cham to "osoba z zaburzeniami osobowościowymi", a kryptoreklama to "reklama natywna".

Może też sprawić, że pani Rogalska, która wystąpiła w kampanii reklamowej jednej z sieci handlowych, zostaje zawieszona przez TVP, a panu Lisowi za sprawą cudownej reklamy natywnej włos z głowy nie spadnie.

Swoją drogą, ciekawe, ile kosztowałaby u Tomasza Lisa reklama natywna PiS albo nawet samego Antoniego Macierewicza? Na ile nasz wielki autorytet dziennikarski by go zaczął chwalić? Zresztą pewnie wystarczy, by PiS wygrał wybory i wstawił swojego prezesa do telewizji.