W warunkach amerykańskich wystarczyło być Georgem Floydem, ulicznym oprychem, który nieszczęśliwie został zabity przez nieudolnego lub zbyt brutalnego policjanta. Pomimo, że nie przedstawiono żadnych dowodów na to, by Floyd zginął z przyczyn rasistowskich, za Oceanem, a i na całym świecie, trwa festiwal głupoty. Obecny prezydent i były (Obama) robią z Floyda kogoś w rodzaju pastora Martina Luthera Kinga, który zginął dzielnie przeciwstawiając się rasizmowi w Ameryce. Podobnie media na całym świecie. Poważni wykształceni ludzie, elity, decydenci mający wpływ na losy milionów, łżą w żywe oczy, bo wiedzą, iż to łgarstwo, ta lipa, przejdzie. Bo badania pokazują, że się opłaci.
Wnioski niestety dla tych, których nie interesuje albo zbiorowe udawanie durni, albo bandyterka, nie są budujące. Dzisiejsza polityka za sprawą nowoczesnej socjotechniki stała się bardziej zakłamana nawet niż dawna. Pozamykane w domach społeczeństwa do reszty już odrywają się od świata prawdziwego żyjąc w tym urojonym. Opowiedzianym przez seriale pokazujące świat pod polityczne zamówienie, a nie taki jaki jest naprawdę. Biden czy Obama przeniesieni w czasie broniliby Ala Capone, gdyby im się to opłacało. Kuba Rozpruwacz mógłby zostać uznany za szlachetnego mściciela, gdyby dowiedziono, że należy do którejś z modnych mniejszości. Rasizm stał się w USA cepem, którym okłada się każdego białego, który się nawinie, jak walka z reakcjonizmem w ZSRR. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to co się dzieje w USA, zaraz potem małpuje cały świat. Wieszcz Mickiewicz pisał, że „nawet głupi się przydadzą, byle tylko poczciwi i pod mądrych władzą”, ale my mamy dziś bandziorów pod opieką hipokrytów - byle ulepiona przez massmedia masa to łyknęła.