Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Flaki od Muchy, gruszki od Tuska

2014-01-16 14:28

Idzie dwóch milionerów. Podchodzi do nich uboga kobieta prosząc o drobne na chleb. Jeden z nich wyciąga z kieszeni monetę i jej wręcza. - Akurat miałem fałszywą – tłumaczy się potem koledze.

 

TYTUL:
Flaki od Muchy, gruszki od Tuska
TEXT:
Idzie dwóch milionerów. Podchodzi do nich uboga kobieta prosząc o drobne na chleb. Jeden z nich wyciąga z kieszeni monetę i jej wręcza. - Akurat miałem fałszywą – tłumaczy się potem koledze. Z dowodami podobnej dobroczynności, troski o bliźniego i altruizmu mamy często do czynienia dziś w Polsce. Na przykład kobieta wielkiego serca, aktorka Anna Mucha zgodziła się, by jej filmowa bohaterka mogła po filmowej śmierci rozdać swoje śliczne wnętrzności. Fikcyjne narządy mogłyby uratować ofiary fikcyjnych wypadków i fikcyjnie śmiertelnie chorych. Mogłyby, gdyby nie to, że nawet według scenariusza Mucha ma przeżyć.
Takim nieprawdopodobnemu gestowi wielkiego serca może dorównać tylko rząd, który zapowiada szereg światłych, jeszcze bardziej niż dotychczas, reform. Są one dla mnie i dla ciebie. - To dla Ciebie Miły Bracie! - dokładnie jak w piosence Big Cyca sprzed tysiąca lat. W trosce o wszystkich rodaków Donald Tusk wprowadza obowiązkowe alkomaty. Pomysł i tak nie przejdzie, ale liczą się chęci. Tak więc fikcyjne alkomaty uratują fikcyjne ofiary fikcyjnych wypadków spowodowanych przez fikcyjnych kierowców. A nawet gdyby taki wypadek się zdarzył to ofiary nie mają się co martwić, bo dostaną fikcyjne organy od fikcyjnej Madzi, granej przez prawdziwą Muchę.
Szczęścia to nie dość. Pod koniec roku 2014 znajdziemy się w Raju i to za życia doczesnego. A przynajmniej część z nas. „Rząd zapewni Polakom tanie mieszkania!” - cieszy się prasa. Pomysł polega na tym, że państwowy bank za publiczną kasę wykupi albo zbuduje ogromną ilość lokali. O pieniądze nie ma się co martwić, zrzucimy się na to wszyscy razem, a zarobią deweloperzy, rozmaite korporacje i fundusze, które mają dziś problemy ze sprzedażą nieruchomości, nawet pomimo tego, że w Polsce obowiązuje pisane pod nich prawo. Według niego, za zakup nowo zbudowanego mieszkania nie płaci się podatku, a za zakup używanego mieszkania trzeba wyskoczyć z 2 procent, co bywa ogromną sumą. Słusznie. Brudnym biedakom z wielkiej płyty już nic nie pomoże, więc trzeba się zatroszczyć choć o najwartościowszą grupę społeczną. Dżentelmenów, którzy czasami zapraszają polityków do knajpy w Pałacu Kultury, gdzie sama rezerwacja stolika kosztuje 2 tysiące złotych, i z których część, gdyby nie kontakty z rządem, nie byłaby samodzielnie sprzedać natki pietruszki na targu.
Ale i dla chamów z wielkiej płyty rząd ma ofertę. Jeśli pracują na „umowę śmieciową” to od teraz już nie będą na nią pracować, bo zostaną ozusowani. Zapłacą wyższe podatki, mniej wsadzą do gara, emerytury i tak nie zobaczą, albo zobaczą głodową, ale będą mieli ogromną satysfakcję, że mogą wesprzeć państwo i dzięki nim choć ekipa pana premiera może żyć po ludzku. Bo przecież znany jest mechanizm, że ludzie wielkiego serca i w innych wyzwalają odruchy wspaniałomyślności.

 

Z dowodami podobnej dobroczynności, troski o bliźniego i altruizmu mamy często do czynienia dziś w Polsce. Na przykład kobieta wielkiego serca, aktorka Anna Mucha zgodziła się, by jej filmowa bohaterka mogła po filmowej śmierci rozdać swoje śliczne wnętrzności. Fikcyjne narządy mogłyby uratować ofiary fikcyjnych wypadków i fikcyjnie śmiertelnie chorych. Mogłyby, gdyby nie to, że nawet według scenariusza Mucha ma przeżyć.

Takim nieprawdopodobnemu gestowi wielkiego serca może dorównać tylko rząd, który zapowiada szereg światłych, jeszcze bardziej niż dotychczas, reform. Są one dla mnie i dla ciebie.

- To dla Ciebie Miły Bracie! - dokładnie jak w piosence Big Cyca sprzed tysiąca lat. W trosce o wszystkich rodaków Donald Tusk wprowadza obowiązkowe alkomaty. Pomysł i tak nie przejdzie, ale liczą się chęci. Tak więc fikcyjne alkomaty uratują fikcyjne ofiary fikcyjnych wypadków spowodowanych przez fikcyjnych kierowców. A nawet gdyby taki wypadek się zdarzył, to ofiary nie mają się co martwić, bo dostaną fikcyjne organy od fikcyjnej Madzi, granej przez prawdziwą Muchę.

Szczęścia nie dość. Pod koniec roku 2014 znajdziemy się w Raju i to za życia doczesnego. A przynajmniej część z nas.

„Rząd zapewni Polakom tanie mieszkania!” - cieszy się prasa. Pomysł polega na tym, że państwowy bank za publiczną kasę wykupi albo zbuduje ogromną ilość lokali. O pieniądze nie ma się co martwić, zrzucimy się na to wszyscy razem, a zarobią deweloperzy, rozmaite korporacje i fundusze, które mają dziś problemy ze sprzedażą nieruchomości, nawet pomimo tego, że w Polsce obowiązuje pisane pod nich prawo. Według niego, za zakup nowo zbudowanego mieszkania nie płaci się podatku, a za zakup używanego mieszkania trzeba wyskoczyć z 2 procent, co bywa ogromną sumą.

Słusznie. Brudnym biedakom z wielkiej płyty już nic nie pomoże, więc trzeba się zatroszczyć choć o najwartościowszą grupę społeczną. Dżentelmenów, którzy czasami zapraszają polityków do knajpy w Pałacu Kultury, gdzie sama rezerwacja stolika kosztuje 2 tysiące złotych, i z których część, gdyby nie kontakty z rządem, nie byłaby samodzielnie sprzedać natki pietruszki na targu.

Ale i dla chamów z wielkiej płyty rząd ma ofertę. Jeśli pracują na „umowę śmieciową” to od teraz już nie będą na nią pracować, bo zostaną ozusowani. Zapłacą wyższe podatki, mniej wsadzą do gara, emerytury i tak nie zobaczą, albo zobaczą głodową, ale będą mieli ogromną satysfakcję, że mogą wesprzeć państwo i dzięki nim choć ekipa pana premiera może żyć po ludzku. Bo przecież znany jest mechanizm, że ludzie wielkiego serca i w innych wyzwalają odruchy wspaniałomyślności.