„Kto wie, gdyby nas lepiej i piękniej kuszono…” – pisał wielki poeta. Przecież, nie oszukujmy się, masa rzeczy w Polsce szwankuje i właściwie nie miałbym nic przeciwko temu, żeby je naprawiono, i żeby jakaś szlachetna siła wyższa na nas to wymusiła. Rok temu jakieś łachudry nałgały o mnie w swoich artykułach. Złożyłem pozwy do sądu jak robi się to w cywilizowanym kraju. Pierwsze rozprawy będą za pół roku od teraz. Pewnie finału nie dożyję. A przecież od pięciu lat PiS usprawnia pracę sądów, działają źle jak wcześniej, tylko sędziowie pozamieniali się jeszcze w aktywistów politycznych. Konstytucję każdy intepretuje na swój sposób. Wszystkie zasady obowiązują na tyle, na ile chcą by obowiązywały, ci którzy się dorwą do steru. Politycy, dziennikarze i artyści napuszczają na siebie ludzi w tak psychopatyczny sposób, że za chwilę będą sobie przegryzać gardła przy wigilijnym stole. Wszystko to mi się bardzo nie podoba i jeszcze wiele innych rzeczy też.
Tyle, że ci, którzy nam łamanie zasad praworządności, demokracji i Bóg wie czego jeszcze zarzucają sami specjalnie święci nie są. Jak w Polsce wycięto w puszczy drzewa z kornikiem to było niepraworządne, jak Niemcy wyrżnęli pod kopalnię las Hambacher Forst, liczący 12 tysięcy lat – wszystko jest ok. We Francji i Hiszpanii tłucze się protestujących, rozjeżdża zbuntowaną Katalonię, strzela z gumowych pocisków do żółtych kamizelek, wszystko jest ok. W Polsce ktoś oberwał pałą albo dostał mandat – Białoruś, Korea Północna, Mordor. W Polsce jacyś nawiedzeńcy debatują na sesjach rady miasta o „zagrożeniu ze strony LGBT”, a potem lewicowy prowokator wiesza im tabliczkę „strefa wolna od LGBT” – jest ogólnoświatowa afera. W Niemczech i Francji, ataki na synagogi, zamachy terrorystyczne, neonaziści w działaniu – cóż koszt demokracji i pluralizmu.
Dlatego coś mi się wydaje, że tym wszystkim instytucjom, rządowi Niemiec, a nawet naszemu wielkiemu byłemu rodakowi Tuskowi, nie do końca o zasady chodzi. Może po prostu jak ten pijak, wrzeszczą by odreagować własny bałagan i problemy. No ale może sam nie jestem dość praworządny by to zrozumieć.