Ja właśnie wróciłem z Wiednia. Zalecenia są te same, tylko Austriacy, jak to Niemcy, dokładniej ich przestrzegają. Mam odruchową skłonność do „wystawiania nosa” z maseczki, na co ciągle zwracano mi uwagę. Znajomy wrócił z Portugalii. Tam zalecenia też te same, ale bardziej pilnują. Przy wejściu do sklepów wciąż stoi ochrona i sprawdza. Może słusznie, może niesłusznie, ale dziś zalecają tak rządy większości państw. Także tych, które przeszły koronawirusa w miarę obronną ręką na tle reszty, jak Polska czy Austria. Ale przecież my mamy całe rzesze tłiterowych, fejsbukowych i tygodnikowych epidemiologów (przy okazji zawsze można dokopać nielubianemu rządowi, także w ramach wewnętrznych rozgrywek). Niektórzy z nich uważają się za darwinistów społecznych, czyli ludzi wierzących, że powinny przetrwać tylko silniejsze jednostki. Chyba stary Karol Darwin wycofałby się ze swojej działalności naukowej i tezy o ewolucji, w ramach której wygrywają organizmy lepiej przystosowane, gdyby zobaczył, co z nią zrobiono. Zrobiły z niej swoją religię wszelkiej maści bandziory, a także młodzi cynicy.
Zapominają, że kiedyś też będą starzy i wtedy ktoś może im powiedzieć – spadaj dziadku, zwolnij system emerytalny i nie blokuj, wolno idąc, przejścia dla pieszych, daj nam młodym pożyć i nie obciążaj nas swoją obecnością. Pocieszające jest jednak to, że – gdy się rozejrzeć – Polska wciąż pozostaje krajem chrześcijańskim. Przynajmniej jeśli chodzi o czwarte przykazanie.