Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Dzień Niespełnionej Obietnicy

2014-01-02 3:00

To tylko kartka z kalendarza, taka jak każda inna - pogardliwie prychnęła znajoma, podsumowując Nowy Rok. Sama dwa lata temu od 1 stycznia rzuciła, na razie skutecznie, palenie. Dlaczego udało się jej to zrobić, zaczynając od 1 stycznia, a nie od 5 marca, 14 kwietnia lub 7 listopada, skoro to data taka jak inne? Tego nie potrafiła wyjaśnić. Jednak ta data działa lepiej niż inne, choć nie wszystkich postanowień uda się dotrzymać i nie wszystkie mają sens. Inna znajoma rok temu postanowiła, że w 2013 roku nie ruszy alkoholu. Zagryzła zęby i postanowienia udało się jej dotrzymać. - A normalnie ile wypijasz? - zapytałem. - A tak z pięć lampek wina rocznie - odparła. Ludzkie poświęcenie potrafi być bezgraniczne. Równie dobrze ja mógłbym postanowić, że przez cały rok nie zjem potrawki z grasicy i nie zapalę kubańskiego cygara. Niektórym jednak jest zdecydowanie trudniej i właśnie teraz, kiedy Ty, drogi Czytelniku, czytasz sobie beztrosko "Super Express", pękają pierwsze noworoczne obietnice, wymiękają pierwsi wczorajsi twardziele, co to nie mieli już do końca życia "ani maszka", "ani kieliszka", którzy codziennie rano mieli biegać i nie jeść na noc.

Uwzględniając, że mamy w kalendarzu dni osób nieśmiałych, dziwaka i Kubusia Puchatka, proponuję 2 stycznia ogłosić kolejne święto - Dzień Niespełnionej Obietnicy. W dniu tym doceńmy tych, którzy żadnych postanowień nie robią, nie składają obietnic. Czasem dlatego, że nie muszą, tak jak nasza reprezentacja piłkarska, w którą w końcu nikt już i tak nie wierzy, a ludzie masowo przenieśli swoje nadzieje na skoczków narciarskich. Obietnic nie musi najwyraźniej już realizować premier, bo wygląda na to, że z nich zrezygnował. Kiedyś bardzo dużo obiecywał, a do tego straszył PiS-em, teraz zostało mu już tylko straszenie.

Zobacz: Prezydent Komorowski chce nazw dla autostrad

Lepiej, by postanowień nie robił minister finansów, bo jedyne, jakie może zrealizować, to jakiś kolejny skok na nasze budżety domowe po to, by spłacać długi koleżeństwa z Platformy. Politycy wszelkiej maści mogliby obiecać nam jedno, że nie będą zbyt wiele obiecywać, a przede wszystkim nie będą uszczęśliwiać nas na siłę. Od Solidarnej Polski i PiS-u po SLD i Palikota roztacza się wielki obszar pomysłów na to, jak organizować polskie rodziny, jak ludzie mają żyć, co jeść i pić, oglądać w telewizji, jak wychowywać dzieci i kiedy je słać do szkół. Niestety podobnie zaczyna być wszędzie. Brytyjski polityk David Blunkett apeluje o ograniczenie satyry telewizyjnej, bo obraża polityków. Życzę Wam, by tego rodzaju goście trzymali się od Was z daleka i mieli jak najmniejszy wpływ na Wasze życie. A co z naszymi niespełnionymi obietnicami? Spokojnie. Uda się. Do następnego pierwszego stycznia pozostał przecież niecały rok.