Wrocławska epopeja się skończyła. Doktor Tomasz Greniuch, który został szefem tamtejszego oddziału IPN przestał nim być. Sam zrezygnował, choć była to rezygnacja w stylu samobójstwa poety Majakowskiego, którego ostatnie słowa przed śmiercią miały wedle dowcipu brzmieć: towarzysze nie strzelajcie. Kilkanaście lat temu Greniuch należał do faszyzującego ONR i pokazywał brzydko. Choć - o czym już się w ogóle nie przypomina - przez przedwojennych oenerowców rzymski salut także był demonstrowany i oznaczał Czołem Wielkiej Polsce to dziś powszechnie kojarzy się z Hitlerem i nie powinno się go używać.
Czy powinno to eliminować na zawsze? Moim zdaniem nie, ale tylko pod warunkiem, że dowiedziono by, że doktor położył jakieś zasługi wymazujące grzechy młodości. Tego szczególnie nie wdziałem. Nie zaprezentowano nam wybitnych nowatorskich prac historycznych doktora Greniucha czy innego jego dorobku. Może powinien się dopiero o to postarać. Zastanawia mnie jednak inna sprawa. Jeśli faktycznie eliminujemy z życia publicznego faceta, który jako starszy dzieciak pokazywał durne rzeczy prawą ręką to jak to jest, że…
No właśnie, jak to jest że wśród eurodeputowanych i posłów mamy pokaźną plejadę działaczy będących prominentnymi funkcjonariuszami totalitarnej partii komunistycznej i innych organizacji mających na rękach krew tysięcy niewinnych ludzi i okupację Polski? Wszelkiej maści Cimoszewiczów, Rosatich, Hubner, Czarzastych? Jak to jest, że oni mogli pełnić dużo wyższe, najwyższe, funkcje w państwie pomimo, że ich winą nie była gówniarska błazenada, a świadome robienie karier w nadanej przez Stalina maszynie politycznej?
Cóż, marksiści wierzyli w dialektykę. Dialektyka polegała na tym, że nikt nie był w stanie jej zrozumieć poza marksistami. Dlatego właśnie gość, który kiedyś podnosił w górę prawą rękę nie morze być szefem lokalnego ośrodka historycznego, a Aleksander Kwaśniewski mógł być prezydentem.