Wyścigi polityków na rozwiązania problemu przypominają prawo sprzed wieków, by za próbę samobójczą karać śmiercią, po to by odstraszyć potencjalnych samobójców. To, że politycy traktują nas jak kretynów, to nic nowego w polityce, problem zaczyna się wtedy, kiedy ludzi jak kretynów traktuje autentyczny kretyn, w dodatku mający wpływ na ich los. A patrząc na polską politykę, trudno oprzeć się niekiedy takiemu przykremu wrażeniu.
Pierwsze wystartowało, co nie jest zresztą nowością ostatnio, SLD. Partia Millera zresztą w ogóle ostatnio skutecznie dowodzi, że jeśli w przyszłości stworzy koalicję z PO, o co usilnie dziś zabiega, to na pewno nie będzie lepiej, ale za to będzie zdecydowanie śmieszniej. Po pomyśle przywrócenia 49 województw nie pozostaje nic innego, jak zgłosić postulat ustanowienia 49 wojewódzkich komitetów PZPR w każdym z tych miast. W sprawie pijanych kierowców SLD wystąpiło z imponującą koncepcją, by każdy musiał mieć w samochodzie alkomat. Pomysł na pewno nie jest najgłupszy z perspektywy producentów tych urządzeń, przynajmniej tych, którzy będą mieli dostęp do wcześniejszej informacji o atestach rządowych, które byłyby na nie nakładane. Ale wyobraźmy sobie działanie tego genialnego planu w przypadku faceta, który jak ten z Kamienia ma we krwi ponad dwa promile, najadł się amfetaminy, najarał - tak kochanej przez lewicę - marihuany. Czy na pewno gość ten przed tym, jak wsiądzie, będzie uważnie spoglądał w alkomat i stwierdzi: "Oj, przekroczyłem 0,2 promila, w takim razie nie jadę"?
Swoje pomysły na zmianę sytuacji, cały szereg, ma też rząd. W pierwszej kolejności zamontuje jeszcze więcej fotoradarów, bo urządzenie to znane jest szczególnie z tego, że wykrywa alkohol w samochodzie. Zaś prawdziwą wisienkę na torcie demagogii umieścił Adam Hofman z PiS, wspominając coś o karze śmierci dla niektórych pijanych kierowców, którzy spowodują wypadki. Proponuję wprowadzić karę śmierci dla plotących głupoty pod publiczkę polityków, przynajmniej zaoszczędzimy.
Kiedy pojawia się problem, politycy opozycji proponują, a politycy rządzący triumfalnie wprowadzają zmiany w prawie, po to by pokazać ludziom, że go rozwiązali. Rozwiązuje to problemy w telewizorze, ale nie naprawdę. By walczyć z pijanymi kierowcami, potrzebne są patrole policyjne, szybko działające sądy i brak korupcji, zamiast tego mamy zapychanie statystyk policyjnych rowerzystami po jednym piwie, którzy dla nikogo nie stanowią zagrożenia. Żeby było mniej wypadków, trzeba mieć lepsze drogi i ganiać autentycznych piratów, a nie skupiać się na wymuszaniu mandatów, bo ktoś "przekroczył prędkość o 11 kilometrów w terenie zabudowanym", w którym nawet domów nie ma. Proste, choć w Polsce nieosiągalne. A i tak nawet wtedy nie unikniemy sytuacji, kiedy od czasu do czasu pijany wariat postanowi siebie albo kogoś innego zabić. Nawet jak wprowadzimy badanie alkomatem i karę śmierci dla wszystkich z noworodkami włącznie.