Wiktor Świetlik: Co dziś czcimy, panie Petru?

2016-06-16 8:00

W książce "Pogrobowcy", przenikliwie dosadnej analizie pustki, jaką stanowi petruidalna opozycja, dziennikarz Piotr Gociek opisuje ciekawy akt autocenzury. Mentor Ryszarda Petru i obecny wyczekiwany zbawca Ukrainy, profesor Leszek Balcerowicz, w swojej książce "Trzeba się bić" bije się między innymi, ni mniej, ni więcej, tylko z dostojnymi trybunałami, takimi jak Konstytucyjny...

Sędziowie, przekonuje tam Balcerowicz, to też są ludzie, ulegają naciskom, mylą się nieraz. Ani to jakieś Kasandry, ani nieskończone autorytety. Powinno się śledzić ich orzeczenia i krytykować, kiedy trzeba, ba, to obywatelski obowiązek. Balcerowicz przypomina, że amerykański Sąd Najwyższy miał wyjątkowo haniebne osiągnięcia w swojej historii - włącznie z uznaniem niewolnictwa. To wszystko profesor napisał w swojej książce, a przynajmniej w jej starszym wydaniu. Bo, jak zauważył Gociek, w najnowszym wydaniu zatytułowanym "Trzeba się bić z PiS o Polskę" ten ciekawy fragment zniknął, a zastąpiła go tyrada przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Trybunały najwyraźniej okazały się jednak ostateczne, doskonałe, niepodlegające krytyce.

Bożkowie na postumentach w historii ludzkości zmieniali się co pewien czas, ale w demokracji ta rotacja bywa wręcz zawrotna, równie szybka jak rewolucyjne zmiany przemyśleń Leszka Balcerowicza. PO bezlitośnie łomocze w PiS za ustawę antyterrorystyczną, pomimo że przygotowywali ją niegdyś ludzie służb wywodzący się z samej Platformy. Nie warto tu zresztą nawet zanadto gdybać, co by było, gdyby wspomnianą ustawę procedowała Ewa Kopacz. Część PiS-owców zapewne właśnie organizowałaby w Parlamencie Europejskim debaty na temat rodzącej się w Polsce dyktatury. Umiłowanie bezpieczeństwa, wolności słowa, godności głowy państwa - to wszystko zależy od tego, gdzie akurat kto się znajduje. Ci, którzy domagali się ograniczenia praw demonstrantów jeszcze dwa lata temu, dziś bardzo zamartwiają się taką regulacją nawet w wypadku podwyższonego zagrożenia terrorystycznego. Nawet seks potrafi spaść z piedestału. Tygodnik "Newsweek", od lat walczący o wolną miłość i z polską zapyziałością, pomstuje na ministra zdrowia za to, że pozwolił bez recepty sprzedawać tabletki na impotencję. Wymęczone i rzekomo autentyczne, choć anonimowe żony skarżą się, że nie nadążają za potrzebami swoich rzekomych buhajów rzekomo nafaszerowanych afrodyzjakiem przez podobnego sobie niezaspokojonego samca, ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła.

Bożkiem względnie stałym jest jednak w Polsce, przynajmniej dziś, nowoczesność. Mamy nawet partię z takim słowem w nazwie. Wspomniany Piotr Gociek sugestywnie w swojej książce wywodzi, jak bardzo jej twórcy i lider przyłożyli się nie do tego, byśmy tę nowoczesność mieli, tylko do tego, byśmy za nią tęsknili. Partia Ryszarda Petru właśnie zaczęła znikać w sondażach. Chyba więc nie tylko Gociek i ja zauważyliśmy, że politycy niespecjalnie wierzą w tych bożków, których stawiają przed ludem. A przynajmniej ten polityk.

ZOBACZ: Petru ABSURDALNIE tłumaczy, dlaczego Nowoczesna była przeciwko projektowi KOD