Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Wiktor Świetlik: Cieszcie się, że nie szczekacie

2015-07-02 4:00

Podczas studiów miałem w akademiku kolegę, który był komunistą. I to komunistą w wersji hard - bliskie były mu idee Mao Zedonga. Jak przekonywał, przed tym jak wielki wódz chińskiej rewolucji doszedł do władzy, panował tam niesamowity głód i przeciętny Chińczyk mógł pozwolić sobie zaledwie na garstkę ryżu. A za Mao mógł sobie pozwolić już nie tylko na ryżu całą miseczkę, ale i kawałeczek kurczaka i jakieś nieduże warzywko do tego.

Te wywody, nie do końca chyba prawdziwe zresztą, przypominają mi się, kiedy czytam wywiad w "Polityce" z prezydentem Bronisławem Komorowskim analizującym, dlaczego przegrał wybory. Oto młodzi nie doceniają wielkiego dzieła jego i jego kolegów, bo nie pamiętają takiego tworu jak PRL, za to zapatrzeni są w Zachód. A przecież powinniśmy cieszyć się przede wszystkim z tego, że nie żyje się nam jak za późnego Jaruzelskiego. Tak jak I Sekretarz KC PZPR Stanisław Gomułka był dumny z pełnej elektryfikacji kraju niepomny tego, że w jego czasach elektrownie stawiano już w najbardziej dzikich zakątkach globu.

Zobacz: Leszek Miller: Lustro dla Żakowskiego

Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale może politykom pełniącym bez przerwy jakieś państwowe funkcje czas leci jakoś szybciej. Więc warto przypomnieć panu prezydentowi, że od 1989 roku minęło 26 lat. To dużo dłużej niż trwała cała II Rzeczpospolita, która zbudowała Centralny Okręg Przemysłowy i Gdynię. To więcej niż potrzebowały Niemcy i Japonia, by podnieść się ze zgliszczy i zacząć władać światową produkcją technologii. To więcej niż potrzebowały azjatyckie wioski rybackie, by zmienić się w kłujące niebo drapaczami chmur potęgi ekonomiczne.

A my w Polsce wciąż, chyba do końca naszego życia, mamy cieszyć się z tego, że w sklepie jest szynka, że wódka jest nie na kartki, że mamy paszporty, a nasi bliscy nie siedzą po więzieniach za poglądy polityczne!

Oto zenit, prawdziwy szczyt aspiracji, jaki ustanowili nam pan prezydent Komorowski i jego koledzy z Platformy. Nie do wiary, że głupi naród zapatrzony w Zachód chce więcej, chce nieosiągalnego. Jest jak głodny dzieciak, który z nosem przylepionym do szyby eleganckiej restauracji patrzy na towarzystwo z Platformy Obywatelskiej pałaszujące tam ośmiorniczki. Nie potrafi zrozumieć, że na to go stać nigdy nie będzie. Ale jak się w życiu postara, to może będzie mógł sobie pozwolić na kotlet w Warsie albo czisburgera w McDonaldzie. A za Jaruzelskiego przecież nie było McDonaldów!