Życie pierwszej damy wcale nie jest usłane różami. – Musi uczestniczyć w różnych wizytach, prowadzić działalność społeczną, wciąż występuje przed kamerami. To ciężka praca, a jednocześnie czas wyrwany z życiorysu – mówi „Super Expressowi” Jacek Świat (64 l.) z PiS. I przypomina, że żona prezydenta nie tylko nie dostaje wynagrodzenia, ale państwo nie opłaca jej składek na ZUS.
„Rzeczpospolita” napisała, że dzięki petycji Stowarzyszenia Polski Instytut Praw Głuchych to wszystko może się zmienić jeszcze w tej kadencji. – Sprawa wymaga kompleksowego uregulowania. Nie tylko chodzi o sytuację obecnej pierwszej damy, ale także byłych pierwszych dam – mówi nam Sławomir Piechota (59 l.) z PO, szef Sejmowej Komisji do Spraw Petycji.
O jakiej kwocie mówimy? Choć w petycji nie pada konkretna propozycja, posłowie mówią o pensji uzależnionej od wynagrodzenia głowy państwa. – Mogłoby to być 50 czy 70 proc. wynagrodzenia prezydenta. Ale to nie moja decyzja – mówi Świat. Biorąc pod uwagę, że prezydent zarabia ok. 20 138 zł brutto, pensja jego małżonki wynosiłaby 14 096 zł.
Teraz wszystko w rękach Prezydium Sejmu tworzonym przez marszałka i wicemarszałków, bo komisja petycji poparła projekt jednogłośnie. – Pomysł pensji dla pierwszej damy jest rozsądny, a temat do dyskusji otwarty – przekazała nam Mazurek.