"Super Express": - Co w nadchodzących świętach Wielkiej Nocy jest najistotniejsze?
Ks. prof. Waldemar Chrostowski: - Najważniejsza jest pamięć o zmartwychwstaniu Pana Jezusa. O tym, że historia ludzkości została przełamana na to, co było przed, i na to, co było po Chrystusie. To znajduje wyraz w kalendarzu. Co prawda kalendarz rozpoczyna się od daty narodzin Jezusa, ale to nie narodzenie, ale męka, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa było najistotniejsze. Sprawiło, że żyjemy w innym czasie. Zmartwychwstanie ukierunkowało całą dalszą historię ludzkości.
ZOBACZ: Elżbieta Rafalska: W Wielkanoc zaserwuję tradycyjny kruszon
- Wspomina ksiądz o kalendarzu. Daty świąt Wielkiej Nocy u katolików często są różne niż w obrządkach wschodnich. W tym roku święta przypadają w tym samym czasie. Z czego to wynika?
- Różnice wynikają z reformy kalendarza, przeprowadzonej przez papieża Grzegorza XIII pod koniec XVI wieku. Reforma ta nie objęła Kościoła wschodniego, prawosławni nadal używali starożytnego kalendarza juliańskiego. Z czasem kalendarz gregoriański został przyjęty na całym świecie, jednak u prawosławnych z uwagi na tradycję wciąż jest używany stary kalendarz. Stąd biorą się różnice w datach świąt. Czasem zdarza się, że daty się zbiegają, co jest związane ze szczegółowymi obliczeniami wynikającymi z liczenia miesięcy księżycowych i słonecznych.
- Po świętach mamy oktawę Wielkiej Nocy, a okres wielkanocny trwa aż 50 dni, znacznie dłużej niż okres Bożego Narodzenia.
- Oktawa, jak sama nazwa wskazuje, trwa osiem dni. Zaczyna się w dniu Zmartwychwstania Pańskiego. Kiedyś również swoją oktawę miało Boże Narodzenie. Swoją oktawę ma też np. uroczystość Bożego Ciała, z tym, że liturgicznie jest ona znacznie mniej uroczysta. Natomiast 50 dni nawiązuje jeszcze do tradycji Starego Testamentu i tradycji żydowskiej 50 dni rozdzielających święto Paschy od święta tygodni, czyli po hebrajsku Szawuot. W święto to czczono nadanie przez Boga prawa mojżeszowego. Dzień pięćdziesiątnicy był też dniem zesłania Ducha Świętego i narodzin Kościoła, jako taki jest też obchodzony w Kościele. A więc nawiązuje do Starego Testamentu, ale ma własną chrześcijańską treść.
- Czego ksiądz profesor życzyłby Czytelnikom "Super Expressu"?
- Przede wszystkim radości, która płynie ze Zmartwychwstania, i pewności, którą ono daje. Daje bowiem pewność, że nasze życie ma sens, że nie kończy się wraz ze śmiercią, ale śmierć jest bramą z doczesności do wieczności. Takiej nadziei bardzo współczesnemu człowiekowi potrzeba. Bo współcześni ludzie zadbali o wszystko, co im potrzebne do wygodnej doczesności. Paradoks polega na tym, że w tych warunkach perspektywa wieczności stanowi jakiś dramat lub w ogóle jest odsuwana. Ludzie chcieliby żyć tak, jak to sobie urządzili teraz. A ponieważ jest to niemożliwe, bo w życie ludzkie wpisane są i cierpienie, i śmierć, ludzie popadają w rozmaite odmiany samotności i rozpaczy. Chciałbym więc życzyć tego, by czerpać głęboką nadzieję na to, że nasze życie ukierunkowane jest ku Bogu, że nie jesteśmy sami. A co się tyczy specyficznie polskiej sytuacji, życzę, by święta Zmartwychwstania Pańskiego stały się czasem odbudowywania tak bardzo potrzebnej narodowej jedności.