Premier Morawiecki powiedział: „Chcemy zainicjować akcję, która ma budzić sumienia. To, co dzieje się na ulicach ukraińskich miast, wstrząsa naszymi sumieniami, ale niestety zbyt krótko. Chcemy, żeby ta akcja billboardów była krzykiem pomordowanych”. Trudno powiedzieć, na jakiej podstawie polski premier twierdzi, że to, co dzieje się na ulicach ukraińskich miast zbyt krótko wstrząsa naszymi sumieniami. Nic, co dzieje się w Polsce z inicjatywy obywateli czy organizacji pozarządowych nie wskazuje na to, by nasze sumienia dobrze radziły sobie z zaistniałą sytuacją. Wręcz przeciwnie, to polscy obywatele, bez oglądania się na działania rządu, pomagają emigrantom z Ukrainy jak tylko jest to możliwe. Tymczasem rząd skupia się na krytyce Zachodu i jego sankcji wobec Rosji, podczas gdy sam w dalszym ciągu kupuje od niej paliwo. Właśnie została ogłoszona przez premiera kampania rządowa, mająca na celu przede wszystkim pobudzenie sumień Zachodu, który zdaniem władzy PiS nie reaguje na tragedię Ukrainy tak, jak powinien. Na mobilnych billboardach umieszczono w ramach tej kampanii m. in. zdjęcie małego chłopca bez obu nóg i jednej ręki, okaleczonego w ten sposób pociskiem najeźdźców.
17-latka przeżyła horror. Rosjanie zgwałcili, a potem zabili matkę oraz siostrę na jej oczach
Krzyk w obrazach
Już dzisiaj mobilne billboardy pojechały do wielu miast w Europie. „Będę jechał także do Niemiec i innych państw, by przypominać, co strasznego dzieje się w Ukrainie” - zapewnił Mateusz Morawiecki – i dodał, że „Władimir Putin chce zniszczyć Ukrainę i przyjść po kolejne państwa”.Wojna, która miała trwać trzy-cztery dni, trwa już prawie dwa miesiące. Ukraina walczy o naszą wolność – dodał premier. Polski premier w swoim mniemaniu jest najwyraźniej kimś w rodzaju sumienia Unii Europejskiej. O taką wymowę działań polskiego rządu mogło mu chodzić od początku, od kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę.Wypowiedzi premiera, jego połajanki wobec Unii Europejskiej, najwyraźniej mają na celu rozgrywanie nie polityki międzynarodowej, ale, co jest oczywiste dla wielu komentatorów, polityki na użytek wewnętrzny. Polska w jego ustach nabiera cech „sumienia narodów”, co jest zgodne z oczekiwaniem pisowskiego elektoratu.„Staramy się pomagać naszym sąsiadom we wszystkich wymiarach, także w sprawie pomocy wojskowej” - zapewnił. Nie do końca jest to prawda, ponieważ poprawka do ustawy restrykcyjnej, wprowadzająca całkowity zakaz handlu Polski z Rosją, przepadła w Sejmie. Premier przekonywał, że sankcje europejskie wobec Rosji są zbyt małe, tymczasem potrzebne są dużo większe. „Ukraina potrzebuje działań” - zakończył, raz jeszcze oszczerczo sugerując, że podczas gdy my działamy, Europa, jeśli ma sumienie, to wydarzenia na Ukrainie wstrząsają nim zbyt krótko.
Zbyt małe sankcje wobec Rosji. Czyli jakie?
Od chwili ataku Rosji na Ukrainę Unia Europejska wprowadziła kilka pakietów sankcji gospodarczych wobec Rosji. Pakiet z 8 kwietnia jest piątym z kolei. Zakazuje on: importu z Rosji węgla i innych stałych paliw kopalnych, dostępu do portów UE wszystkim rosyjskim statkom, wjazdu do UE rosyjskim i białoruskim przewoźnikom, importu m. in. drewna, cementu, owoców morza i alkoholu. Piąty pakiet sankcji zakazuje też eksportu do Rosji paliwa do silników odrzutowych oraz innych towarów. Unia Europejska przyjęła również sankcje wobec 217 osób i 18 podmiotów. W ramach tych środków represyjnych wobec Rosji cztery duże rosyjskie banki, mające w rosyjskim sektorze bankowym udział 23-procentowy, mają całkowity zakaz dokonywania jakichkolwiek transakcji. Mimo to z wielu wypowiedzi i wezwań Mateusza Morawieckiego wypowiadanych od momentu najazdu Rosji na Ukrainę, można jasno wywnioskować, że przekaz rządu PiS jest następujący: „My tak, oni nie”. Jakbyśmy My nie byli Unią. Wielka billboardowa kampania przeciw Rosji również tego dowodzi i prawdę mówiąc, przykro się na to patrzy.