Notabene jakoś nie widać ich na stołach prezydialnych w Warszawie i Brukseli. To zrozumiałe, bo politycy nie znoszą konkurencji, a eurokraci w szczególności. Sami kręcą bączki. Obdarowywanie ich takimi gadżetami przypomina wożenie drewna do lasu.
Politycy harują, by żyło im się lepiej w kolejnej kadencji. Okazuje się, że wysilają się niepotrzebnie, bo nasi dzielni lekarze znaleźli prostsze rozwiązanie. Oto na porodówkach w Bydgoszczy przed rozwiązaniem podaje się kobietom podtlenek azotu. Czyli gaz rozweselający. Teraz w Bydgoszczy brzemienne pękają ze śmiechu w czasie porodu. Jedynym smutasem jest noworodek, który jak zwykle ryczy. Reportaż z takiej porodówki zaprezentowano w telewizji. Była rozmowa z kobietą, która rodzi piąty raz. Wyznała reporterce, że już się cieszy, że będzie się cieszyć w czasie porodu. Oczy przecierałem ze zdziwienia. Tyleż było problemów ze znieczuleniem miejscowym przed porodami! A tymczasem za niewielkie pieniądze można ukoić nie tylko biodra, ale całą rodzącą kobietę.
Genialny pomysł bydgoskich lekarzy można zastosować w całej służbie zdrowia. Obowiązują parytety, więc wszyscy pacjenci powinni mieć dostęp do podtlenku azotu. Moglibyśmy stać się światową potęgą w produkcji gazu rozweselającego. Zamiast bączków moglibyśmy Europejczyków obdarować polskim gazem rozweselającym.
PRZECZYTAJ WSZYSTKIE FELIETONY Marka Króla
Jeśliby PO udały się stałe dostawy podtlenku azotu, to można by rozwiązać kilka problemów. Można by w TVP rozwiązać palący problem Roberta Górskiego, który naśladuje premiera w czasie swoich posiedzeń rządu. Zamknięto dostęp do telewizji Janowi Pietrzakowi, Januszowi Rewińskiemu, Andrzejowi Rosiewiczowi czy Marcinowi Wolskiemu. Ich niezdrowe rozśmieszanie odciskało się bolesnym piętnem na partii i rządzie. Teraz dzięki lekarzom koalicja może bezstresowo dla niej rozśmieszać gazem.
Gaz rozweselający można stosować wszędzie. Jest apolityczny i łatwy w użyciu. Polska mogłaby obdarować tym gazem Greków, Portugalczyków, Irlandczyków. Dawki rozweselającego forte można by aplikować pasażerom PKP, kierowcom na autostradach: po prostu wszystkim Polakom, by żyło się weselej. Po co wydawać 10 milionów złotych na koncert na placu Defilad? Obejrzało go na żywo i w telewizji zaledwie 640 tysięcy rodaków. W czasie koncertu solistka z Kapeli ze wsi Warszawa nazwała to balem na "Titanicu". Producenci rządowi tego koncertu, Materna z Wojewódzkim, nie potrafili temu zapobiec. Znowu trzeba będzie angażować Bondaryka i jego ABW, by zabrali instrumenty kapeli.
Niestety, delaptopyzacja poranna internauty przez ABW niczego naszych artystów nie nauczyła. Rząd, zamiast wydawać górę pieniędzy podatników, mógłby za taniochę rozśmieszyć Polaków gazem. Kiedyś byliśmy najweselszym barakiem obozu socjalistycznego. Teraz możemy być najweselszym członkiem Unii Europejskiej. Panie Premierze, więcej gazu i po bączku!