Marcin Ociepa

i

Autor: MON/wikipedia.org Polityk, samorządowiec, politolog i urzędnik państwowy. Od 2019 roku sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej.

Wiceprezes Porozumienia: PiS nie pozwoli Solidarnej Polsce być liderem w kwestiach światopoglądowych

2020-09-14 7:21

Jadwiga Emilewicz odejdzie z Porozumienia, by pozostać w rządzie? "W ten scenariusz nie wierzę. Trudno mi sobie wyobrazić jakiegokolwiek poważnego polityka, który opuściłby własną partie, by zachować stanowisko w rządzie. Natomiast nie jest jeszcze przesądzone, że Porozumienie będzie miało tylko jeden resort, czy jednego członka Rady Ministrów" - mówi "Super Expressowi" Marcin Ociepa, wiceprezes Porozumienia i wiceminister obrony narodowej.

„Super Express”: - W tym tygodniu mają zakończyć się negocjacje koalicyjne i dograne mają być szczegóły rekonstrukcji rządu. Wierzy pan, że ta telenowela dobiegnie wreszcie końca?

Marcin Ociepa: - Wierzę, że tak. Nie przesadzałbym jednak z presją. Rozmawiamy o rzeczach poważnych. Jednak rekonstrukcja rządu będzie rezonować na polską gospodarkę, społeczeństwo i politykę przez lata. To rekonstrukcja nie tylko personalna, ale też strukturalna – największa od 1989 r. Pośpiech nie jest więc wskazany.

- W ubiegłym tygodniu sam pan jednak przyznawał, że trwa to już wszystko za długo…

- Pełna zgoda. Proszę jednak pamiętać, że mamy administrację, która czeka na rozstrzygnięcia. Skoro mówimy o redukcji resortów, to w tych ministerstwa, które będą nią objęte, jest oczekiwanie, żeby się to skończyło.

- Czas też, żeby państwa zaczęło normalnie funkcjonować, bo odnoszę wrażenie, że przedłużające się negocjacje koalicyjne, zupełnie je sparaliżowały.

- Normalnie pracujemy, a państwo działa. Natomiast siłą rzeczy jest jakiś element niepokoju w administracji...

- Skoro jeszcze chcecie ich zwalniać…

- Niewątpliwie trzeba tak szybko jak to możliwe zakończyć proces rekonstrukcji, ale na pewno pośpiech nie może być doradcą. Realnie patrząc, może się to zakończyć w tym tygodniu, ale to zależy od trzech stron. Jako Porozumienie zachęcamy, by rozmowy zakończyć jak najszybciej i nie stanowimy problemu.

- Jedno podobno jest już ustalone: do rządu wraca Jarosław Gowin i nawet wiadomo, w jakiej roli. Ma objąć resort rozwoju. Rzeczywiście jest to ustalone?

- Jarosław Gowin takiej decyzji jeszcze nie podjął i nie głosowało w tej sprawie prezydium Porozumienia, którego zgoda zgodnie ze statutem jest do tego niezbędna. Ja go do powrotu zachęcam i jestem przekonany, że jeśli tylko taką decyzję podejmie, to uzyska jednogłośną rekomendację partii.

- Ministerstwo Rozwoju to właściwe dla Jarosława Gowina miejsce?

- Porozumienie jako najbardziej proprzedsiębiorcza, proinwestycyjna, prorozwojowa i proinnowacyjna partia w Polsce jest siłą rzeczy zainteresowana resortem gospodarczym. Nie jest to jednak warunek rozmów. Różne propozycje są na stole, także ta. Ale to nie jest przesądzone.

- Ale jeśli do Ministerstwa Rozwoju trafi Jarosław Gowin, siłą rzeczy z rządu, w którym macie mieć jedno ministerstwo, odejdzie Jadwiga Emilewicz. Co z nią?

- Jadwiga Emilewicz jest świetnym ministrem i chciałbym, żeby pozostała w rządzie jak najdłużej.

- Jest scenariusz, w którym miałaby opuścić Porozumienie i zostać bezpartyjnym ministrem, żeby kwoty koalicyjne się zgadzały.

- W ten scenariusz nie wierzę. Trudno mi sobie wyobrazić jakiegokolwiek poważnego polityka, który opuściłby własną partie, by zachować stanowisko w rządzie. Natomiast nie jest jeszcze przesądzone, że Porozumienie będzie miało tylko jeden resort, czy jednego członka Rady Ministrów.

- Jarosław Gowin jest zachęcany do powrotu do rządu przez Jarosława Kaczyńskiego, który mówi w wywiadzie dla „Sieci”, że zamknęłoby to zły okres w koalicji, który trwa od maja. Z drugiej strony dodaje, że nie wszyscy jego powrotem byliby zachwyceni. Kto byłby z tego powrotu niezadowolony?

- W polityce nie chodzi o to, żeby politycy byli zadowoleni. Żadnego znaczenia nie powinny mieć w niej osobiste sympatie czy antypatie. Istotne jest to, że dla Zjednoczonej Prawicy obecność Jarosława Gowina jest wartością dodaną. Cała reszta to personalne animozje, które nie mogą determinować polityki.

- Wspomniał pan o liczbie resortów – że jeszcze nie jest przesądzone, ile ich utrzymacie. Ale podobno jest już ustalone, że zostanie wam tylko jeden.

- Sam proponowałem w toku negocjacji, by nie rozmawiać o ministerstwach, ale działach administracji rządowej. Rozumiem, że opinia publiczna ekscytuje się liczbą ministerstw, ale to nie jest najważniejsze, ale właśnie działy administracji. To one wyznaczają bowiem zakres odpowiedzialności. Mogą być trzy ministerstwa, które zarządzają po jednym dziale, a może być jedno, które zarządza czterema. Nie rozmawiajmy więc o stanowiskach ministerialnych i tym, kto ma ile ministerstw, ale o tym, kto jaką odpowiedzialność za państwo ma ponosić.

- Rozumiem, że gdybyście dostali duże ministerstwo z dużym obszarem odpowiedzialności, moglibyście przyjąć, że macie tylko jedno ministerstwo.

- W dużym skrócie – tak.

- I na koniec: nie niepokoją pana zapowiedzi, że za kwestie światopoglądowe ma odpowiadać po rekonstrukcji Solidarna Polska?

- Nie wierzę, żeby PiS pozwoliło odgrywać kolegom z Solidarnej Polski rolę lidera w kwestiach światopoglądowych w debacie publicznej.

Rozmawiał Tomasz Walczak