Zbyszek Zaborowski_SLD

i

Autor: Andrzej Bęben

Węgiel kopie się na Śląsku, ale zarządza się nim z Warszawy. TO NORMALNE?

2020-05-21 17:32

W walce z epidemią województwo śląskie zostało zaniedbane. Tożsamość Górnoślązaków jest realna, a nie wydumana. Czy pogłoski o śmierci branży są przesadzone? Górnicy czekają na jasny komunikat co do przyszłości. O Śląskiem pogrążonym w kłopotach rozmawiamy ze ZBYSZKIEM ZABOROWSKIM (62 l.), b. śląskim posłem kilku kadencji i (od roku zawieszonym - przez Włodzimierza Czarzastego) wiceprzewodniczącym Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Super Express: „Jeżeli oddzielilibyśmy Śląsk i zakażenia koronawirusem w kopalniach od przebiegu epidemii w Polsce, to mielibyśmy tendencję spadkową” - powiedział 11 maja minister zdrowia i w kotle zakipiało. Prof. Szumowski tak sobie poteoretyzował, czy chciał przekazać jakiś sygnał?Zbyszek Zaborowski: Nie zakładam złej woli ministra, raczej trudno było mu się rozstać z wykreowanym przez siebie obrazem skutecznej walki z pandemią. Ale z pewnością zabrakło wyobraźni. Można było się tego spodziewać od początku – zarazy w kopalni. To bardzo specyficzny zakład pracy, gdzie zachowanie społecznego dystansu bardzo dużej grupy ludzi w szoli (windzie zwożącej górników do pracy – przyp. SE), na przodku czy w łaźni jest bardzo trudne. A jednak sytuacja ta zaskoczyła wszystkich, od ministra zdrowia po mieszkańca Żoliborza, Sosnowca, a nawet Rybnika. Najbardziej chyba zaskoczyła jednak ludzi odpowiedzialnych za górnictwo. Węgiel kamienny kopie się przede wszystkim na Górnym Śląsku, ale zarządza się tą branżą oczywiście z Warszawy, obecnie z poziomu resortu aktywów państwowych pana Sasina. Żeby było ciekawiej, na początku pandemii odwołano Adama Gawędę z funkcji wiceministra – pełnomocnika rządu odpowiedzialnego za górnictwo, a sam minister Sasin zajął się wyborami, a zwłaszcza udziałem Poczty Polskiej w tej operacji.

Spółki mają swoich nieźle wynagradzanych prezesów...Zarządy spółek górniczych i dyrekcje kopalń radziły sobie różnie. Jedne lepiej, inne gorzej. W pięciu kopalniach musiano wstrzymać wydobycie. Pojawiły się z jednej strony teorie spiskowe, głównie na Śląsku, o chęci tzw. warszawki wykorzystania pandemii do likwidacji górnictwa, a z drugiej strony – fala hejtu. Nie tylko w internecie i nie tylko w innych częściach kraju. Również politycy lokalni, na przykład z Częstochowy czy Sosnowca, wystraszeni groźbą odcięcia regionu od reszty Polski, zaczęli rządowi przypominać, że górnicy fedrują w części górnośląskiej województwa, więc oni nie zgadzają się na wrzucanie do jednego worka ich małych ojczyzn i fundowania im lockdownu.

Ruch Autonomii Śląska obudził się z letargu i obwieścił wszem i wobec, że jak Warszawa nie chce Górnego Śląska, to niech da mu autonomię. Epidemia może wzmocnić regionalistów?Oczywiście tak. Jeżeli Ślązacy słyszą, że to przez nich nie można skończyć z tą epidemią, jeżeli często się sugeruje zaniechania i lekceważenie zagrożeń przez samych górników, to klimat niechęci do władzy centralnej jest wzmacniany. Tożsamość Górnoślązaków jest realna, a nie wydumana, a przekonanie, że sami byśmy sobie poradzili lepiej, nie tylko w tej sytuacji, coraz powszechniejsze.

Wróćmy do współczesności. Można odnieść wrażenie, że w ostatnich dniach w Śląskiem przeprowadzono najwięcej testów. Pan ma odmienne zdanie.Województwo śląskie, o drugiej liczbie ludności w kraju, z wielkimi zakładami pracy, wręcz zaniedbano Na 11 maja na Mazowszu wykonano 143.966 testów, a na Śląsku 42.529. Zainteresowano się nim wtedy, kiedy zrobiło się gorąco. Próbki że Śląska wożone są do Warszawy i Poznania, a do tej pory, do 21 maja, uruchomiono w regionie tylko kilka laboratoriów do badań. Trudno to zrozumieć, gdy wie się, że w województwie działa wiele wysokospecjalistycznych szpitali i instytutów medycznych. Walka z pandemią jest scentralizowana tak jak struktury państwowe i tak jakby wprowadzono stan nadzwyczajny, który podobno nie był potrzebny. Odpowiedzialność też w związku z tym spoczywa przede wszystkim na rządzie i jego reprezentantach w terenie. To od nich społeczeństwo oczekuje skutecznych działań i wsparcia.

I teraz na górników patrzy się w Polsce tak, jak kiedyś spoglądało się na trędowatych. To przez nich, górników, nawet minister zdrowia poniekąd potwierdza taki stereotyp, nie mamy w kraju „odgwizdanej” epidemii.Większość górników chce fedrować, bo boją się o przyszłość swoją i swoich rodzin. Wcale nie bagatelizują zagrożenia, ale myślę – również – go nie demonizują. Trzeba jednak zauważyć, że masowe, przesiewowe testowanie traktują jako wstęp do zamykania kopalń, niemalże jako represje. Mówi się, że gdyby w innych regionach Polski przetestować populację na podobną skalę, to wyniki byłyby podobne. To po pierwsze. Po drugie: to co górnicy uważają za represję, to w innych częściach Polski potraktowano jako kolejny bonus, który otrzymali od władzy. Znów górnikom coś dali, czego myśmy się nie mogli doprosić. I też trudno dziwić się takiej opinii, jeżeli jeszcze nie dawno testów często nie mogli się doprosić nawet lekarze poddani kwarantannie.

Na razie to w kwarantannie wydaje się być górnictwo węgla kamiennego. Przed epidemią było bardzo chore, a teraz mówi się, że wchodzi w stan terminalny. Jeżeli na zwałach zalegają miliony ton, węgla na nich jest najwięcej od roku 2015, elektrownie mają zapasy, Agencja Rezerw Materiałowych też je ma, zużycie energii spadło wskutek łagodnej zimy i zamrożenia gospodarki, to czy wszystkie kopalnie muszą fedrować? Kopalni nie można całkowicie zatrzymać ze względów technicznych i geologicznych, ale z pewnością zapasy węgla pozwalają wstrzymać wydobycie w niektórych kopalniach na czas niezbędny do upewnienia się, że na dół zjeżdżają zdrowi ludzie. Wykorzystanie części zapasów powinno też korzystnie wpłynąć na cenę węgla, a więc poprawić opłacalność wydobycia.

Czego oczekują górnicy?Górnicy i krajowa opinia publiczna muszą otrzymać jasny komunikat: walka z pandemią wymaga działań nadzwyczajnych, ale po jej zwycięskim zakończeniu wszystko wróci do normy; górnictwo węgla kamiennego pozostanie w dającej się przewidzieć przyszłości podstawą bezpieczeństwa energetycznego kraju. Oczywiście potrzebna jest restrukturyzacja spółek węglowych, moim zdaniem poprzez powiązanie kopalń węgla energetycznego ze spółkami energetycznymi. I konsekwentna budowa odrębnego koncernu koksowego, który po realnym odmrożeniu gospodarki z pewnością poradzi sobie samodzielnie. Jeśli oczywiście w okresach koniunktury, państwo nie będzie go łupić ze skóry. Odnawialne źródła energii trzeba rozwijać, ale nie można tego robić, podnosząc daniny i podatki oraz ceny uprawnień do emisji CO2 w sektorze wytwarzania energii, bo cierpią na tym konkurencyjność polskiej i europejskiej gospodarki oraz zwykli konsumenci energii. Energochłonny przemysł, ale nie tylko taki, z Europy się wyprowadza. Szczególnie to widać w czasach pandemii, kiedy ludzie się zorientowali jak wielu niezbędnych produktów w Europie już nie wytwarzamy. A transport na duże odległości, zwłaszcza towarów masowych, z pewnością nie jest ekologiczny.

Na koniec. Szmat czasu ma pan związek z lewicą. Był pan posłem wielu kadencji, kolegą jedynego prezydenta dwóch kadencji. Nie jest panu przykro, że człowiek, który niedawno mówił, że jak jego partia dojdzie do władzy, to pozamyka wszystkie kopalnie, teraz spotyka się z górnikami i zabiega o ich głosy?Cieszę się, że Robert zmienia, jak to się to dzisiaj mówi, narrację na bardziej przyjazną dużym grupom elektoratu. Tym bardziej, że początkowe plany transformacji energetycznej Polski były zawieszone w próżni. Całkowita zmiana energetyki i ciepłownictwa wymaga nakładów zbliżonych do wartości rocznego PKB i siłą rzeczy musi być rozłożona w czasie, nawet przy wsparciu Unii Europejskiej. Likwidacja kopalń dzisiaj, kiedy nadal 77 proc. energetyki i ok. 70 proc. ciepłownictwa oparta jest na węglu, oznaczałaby tylko zwiększony import węgla z Rosji, USA, Kolumbii czy nawet z Australii. Polska już importuje ropę i gaz. Dlaczego uzależnienie miałoby dotyczyć również węgla? Dlaczego mielibyśmy sami likwidować miejsca pracy, utrzymując je w innych krajach, zwłaszcza w Rosji? Najpierw trzeba zbudować odnawialną energetykę, a wtedy można będzie redukować moce wytwórcze w tradycyjnej energetyce. A zacznijmy od realnej likwidacji niskiej emisji, bo to „kopciuchy” i stare diesle w centrach miast naprawdę trują ludzi. Po zablokowaniu przez samorządy i Senat majowej „pocztyliady” również kandydat Lewicy ma możliwość restartu i ożywienia swojej kampanii. Trzymam kciuki za Roberta i jego nowe otwarcie.

Czytaj SUPER EXPRESS bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express. KLIKNIJ tutaj.

Super Raport 21 V (goście: Müller, Neumann)