Tadeusz Płużański

i

Autor: Super Express

Wdzięczność czerwonym

2019-05-18 6:10

„Ten pomnik powinien pozostać w Rzeszowie jako świadectwo historii miasta. I mamy nadzieję, że tak się stanie” – stwierdził prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc ciesząc się, że sąd uchylił opinię Instytutu Pamięci Narodowej postulującego likwidację pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej - pisze w najnowszym felietonie Tadeusz Płużański.

W opinii IPN postawiony w 1950 r. monument „upamiętnia armię komunistycznego, totalitarnego państwa - Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich. (…) Jest też przykładem działań propagandowych Moskwy w stosunku do Polski Ludowej, mających na celu tworzenie mitu wdzięczności ZSRR, który w 1939 roku z Niemcami dokonał nieuprawnionej napaści na Polskę, a na zakończenie działań wojennych Armia Czerwona była jednym z narzędzi terroru i okupacji Rzeczypospolitej Polskiej”.

Czyli komuna w Rzeszowie wiecznie żywa. I jej prominentny funkcjonariusz – Tadeusz Ferenc – w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej od 1964 do rozwiązania, by po 1989 r. płynnie przejść do SdRP, a w 1999 r. do SLD. Dlatego trudno się dziwić radości prezydenta, bo najwyraźniej wciąż jest wdzięczny Armii Czerwonej. Ale nie tylko on. Wojewódzki Sąd Administracyjny opowiedział się za dalszym trwaniem pomnika wdzięczności na wniosek najwyraźniej wdzięcznego samorządu Rzeszowa.

Przypomnijmy, że „ustawa o pomnikach” – druga po „ustawie o ulicach” miała pomóc pozbywać się z przestrzeni publicznej sowieckich i komunistycznych morderców oraz zdrajców. Przywracać elementarną sprawiedliwość i elementarny porządek rzeczy. To, co okupacyjne znika. To, co polskie jest przywracane.

Radości Tadeusza Ferenca trudno także nie utożsamiać z radością Siergieja Andrejewa. Ten ambasador Rosji w RP w wywiadzie dla putinowskiego „Sputnika” nie tak dawno cieszył się, że 100 pomników Armii Radzieckiej nadal w Polsce stoi (zapewne miał na myśli również ten rzeszowski). Żalił się jednocześnie, że innych 100 zniknęło.

Takim zniknięciom należy oczywiście przyklasnąć. Bo nie ma żadnego powodu, żeby po 30 lat wolności w Polsce nadal straszyły pomniki kłamstwa. Kłamstwa, że Armia Czerwona nas wyzwoliła. To są przecież pamiątki po tych, którzy nas okupowali i mordowali.

Ale to, co wydarzyło się w Rzeszowie potwierdza niestety także inny trend: że dekomunizacja napotyka na wielki opór komuny. A w Warszawie np. władze zrobiły nawet krok w tył, czyli rekomunizację.

Zobaczymy teraz, czy od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego odwoła się IPN. Bo ta instytucja wie, że Armii Czerwonej nie jesteśmy za nic wdzięczni.