Witold Waszczykowski

i

Autor: Marcin Wziontek Witold Waszczykowski

Waszczykowski o wkręceniu prezydenta: Szuka się winnych w niewłaściwym miejscu

2020-07-17 8:57

Można też było dokładniej sprawdzić e-mail, z którego wysłano prośbę o rozmowę. To, z jakiej domeny go wysłano, powinno budzić podejrzenia. Przecież jeśli wysłano go z domeny, jak piszą media, Protonmail, a nie e-maila ONZ, to powinny zapalić się czerwone lampki. Nie wiem, kto tego nie dopilnował - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Witold Waszczykowski, minister spraw zagranicznych w rządzie Beaty Szydło.

„Super Express”: – Trwa poszukiwanie winnych temu, że prezydent rozmawiał z rosyjskimi psotnikami podającymi się za szefa ONZ. Kancelaria i ludzie odpowiedzialni za służby odsyłają do MSZ, a konkretnie do polskiej ambasador przy ONZ. Jako były szef MSZ widzi pan to podobnie?
Witold Waszczykowski: – Winnych nie będę szukał. Mogę natomiast powiedzieć, że to nie pani ambasador odpowiada za to, kto rozmawia z panem prezydentem.
– Faktycznie jej udział w sprawie wydaje się najmniejszym problemem.
– No więc właśnie. To szukanie winnych w niewłaściwym miejscu.
– Jaki udział w organizacji rozmów z najwyższymi władzami Polski ma MSZ?
– To zależy od sytuacji, bo czasami ma, czasami nie. Można bezpośrednio dzwonić do kancelarii premiera czy Kancelarii Prezydenta, bo w czasie różnych wizyt i spotkań międzynarodowych mogli zaprzyjaźnić się z jakąś osobą, a ich otoczenie wymieniło się telefonami. W takich sytuacjach można organizować rozmowy z pominięciem placówek dyplomatycznych. Z reguły jest tak, że jakaś osoba z zagranicy zgłasza do polskiej placówki dyplomatycznej chęć rozmowy z premierem czy prezydentem, weryfikuje się połączenie i przekazuje sprawę do MSZ, które przygotowuje tezy do rozmowy i zakres tematów. Potem sprawę przejmują współpracownicy premiera czy prezydenta. Ja wielokrotnie uczestniczyłem w rozmowach pani premier Szydło i nigdy żadnych problemów nie było.
– Pewną okolicznością łagodzącą jest to, że nie tylko polski prezydent dał się złapać na prowokację Rosjan. Wcześniej wśród ofiar ich żartów byli premier Wielkiej Brytanii czy prezydent Francji. Ale to tym bardziej chyba osoby odpowiedzialne za organizację rozmów prezydenta powinny być czujne, wiedząc, że coś takiego może się zdarzyć.
– Oczywiście, można było uprzedzić polskich polityków, że taka sytuacja może się zdarzyć. Można też było dokładniej sprawdzić e-mail, z którego wysłano prośbę o rozmowę. To, z jakiej domeny go wysłano, powinno budzić podejrzenia. Przecież jeśli wysłano go z domeny, jak piszą media, Protonmail, a nie e-maila ONZ, to powinny zapalić się czerwone lampki. Nie wiem, kto tego nie dopilnował. Ale trzeba oddać prezydentowi jedno.
– Co takiego?
– To, że dobrze wybrnął z pułapek tej rozmowy i wypowiadał się bardzo dyplomatycznie. Chociaż pewnie można było szybciej zorientować się, że coś jest nie w porządku, bo akcent osób, które z prezydentem rozmawiały, ma wyraźnie wschodni odcień. Szef ONZ jest natomiast Portugalczykiem i różnicę dość łatwo wychwycić.
– Pana zdaniem ktoś powinien czuwać nad tą rozmową, na bieżąco jej słuchać, i jeśli prezydent się nie zorientował, to otoczenie powinno mu podpowiedzieć, że coś jest nie tak?
– Z reguły tak jest. Sam wielokrotnie towarzyszyłem premier Szydło w takich rozmowach telefonicznych. Biorą w nich udział także tłumacze, dyrektorzy z MSZ, którzy robią notatki z takich rozmów. Ale tu, jak rozumem, rozmowa odbyła się w drodze z jednego spotkania z wyborcami na drugie i w gorącym czasie, kiedy wielu przywódców dzwoniło z gratulacjami dla Andrzeja Dudy po jego zwycięstwie wyborczym. Być może ktoś pomyślał, że to kolejny kurtuazyjny telefon z gratulacjami. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jedną sprawę.
– Jaką?
– To, oczywiście, rozgrywka którejś z rosyjskich służb, które „wkręcają” polityków z całego świata. Nie sądzę, żebyśmy potrzebowali robić w Polsce z tego wielką aferę, kłócąc się między sobą, kto jest winny i ciskając oskarżenia przeciwko sobie nawzajem. Najważniejsze są tu wnioski, jakie powinniśmy wyciągnąć z tej sytuacji, by w przyszłości nie dochodziło do podobnych historii. Na pewno niezbędna jest tu większa czujność wszystkich, którzy za organizację takich rozmów odpowiadają, i lepsza weryfikacja tego, z kim rozmawia głowa państwa.
Rozmawiał Tomasz Walczak