- „Super Express”:- Temat „dwórek” prezesa NBP zatrząsł opinia publiczną. Wcześniejsza afera KNF także nie pozostawiła suchej nitki na panu Glapińskim. Niektórzy wieszczą koniec bytności szefa Narodowego Banku Polskiego. Wierzy pan w to, że PiS jest w stanie pozbyć się Glapińskiego?
- Łukasz Warzecha: - Z formalnego punktu widzenia na pewno nie.
- Podobno każde drzewo można przesadzić…
- Tak, są pewne ustawowo zapisane sposoby, ale sytuacja, w której się znaleźliśmy nie uzasadnia ich użycia.
- Faktycznie. Nikt nie udowodnił panu Glapińskiemu przestępstwa, aby na tej podstawie zdjąć go ze stanowiska.
- Otóż to. Dlatego jedyna metoda, która w tym przypadku może zadziałać to jakiś zakulisowy wpływ lub ewentualna rezygnacja pana Glapińskiego.
- Rozumiem, że mówiąc „zakulisowy wpływ” ma pan na myśli niewidzialną rękę prezesa Kaczyńskiego?
- Owszem.
- Opcja nagłej rezygnacji nie wydaje się zbyt prawdopodobna?
- Taki ruch na pewno nie byłby dobry z punktu widzenia stabilności finansów państwa. Prezes NBP jest jednak taką osobą, która jest obserwowana. Jeżeli ktoś taki rezygnuje to powstaje sytuacja podobna do tej, która mieliśmy przy okazji afery KNF. Zaniepokojenie inwestorów na rynku finansowym nie jest przecież niczym pożądanym. A tak mogłoby się to skończyć. Oczywiście teoretyzujemy. Myślę, że nacisk nie jest pierwszym rozważanym wariantem działania.
- Poteoretyzujmy. Powiedzmy, że w kierunku pana Glapińskiego pada propozycja z naciskiem na ustąpienie ze stanowiska. Prezes NBP ignoruje to i nie chce odejść. Co wtedy?
- Myślę, że mogłoby to oznaczać koniec jego politycznej kariery.
- Dlaczego?
- Dlatego, że prezes Glapiński nie znalazł się w NBP z powodu sowich wielkich umiejętności ekonomicznych. Tak naprawdę pan Glapiński objął swoją funkcję ze względu na dobre relacje z panem Kaczyńskim.
- Formalnie pan Glapiński nie jest przecież członkiem PiS i jest ekonomistą.
- Tak, ale jego polityczne losy są bliskie prezesowi PiS. Wracając jednak do pani pytania o możliwość ewentualnego nieustąpienia z funkcji prezesa... Wydaje mi się, że jeżeli ktoś w zasadzie i tak zbliża się do końca swojej kariery może zadać sobie pytanie „A co ja jeszcze mogę w życiu robić?”.
- Opcji jest wiele. Chociażby emerytura.
- Wydaje mi się jednak, że lepszą opcją jest pozostanie na stanowisku do końca kadencji. Po skończeniu kadencji pan Glapiński będzie już do końca ustawiony. Tak naprawdę rozwiązań jest wiele.
- W związku, że prezes NBP wzbudził w ostatnim czasie sporo kontrowersji wydaje się, że PiS mogło się przez niego znaleźć się w niekomfortowym położeniu. Może jego odejście pomoże PiS wyborach?
- Odejście prezesa Glapińskiego niekoniecznie musi być jakimkolwiek warunkiem. Wśród polityków PiS od paru dni można zaobserwować pełną świadomość tego, że ta sprawa może mieć poważne konsekwencje. Podobnie jak sprawa KNF.
- Wizerunkowo kwestia Bizancjum w NBP nie wygląda jednak dobrze. Prezes Kaczyński obiecywał rok temu koniec z rozrzutnością. Wyborcy mogą czuć się zawiedzeni?
- W pewnym sensie tak, ponieważ Jarosław Kaczyński mówił, że jego partia „nie robi takich numerów” a posłowie partii rządzącej nie są tacy jak PO. To w końcu PiS chciał, aby prezesem NBP został pan Glapiński.