Wanda Nowicka: Wiedza nie może być szkodliwa

"Super Express": - Inicjatorzy akcji "Stop pedofilom" chcą karać więzieniem za elementy edukacji seksualnej. Co oznaczałoby wprowadzenie tego przepisu?

Wanda Nowicka: - Ostatnia część tego przepisu oznacza, że upowszechnianie wiedzy o seksualności może być karalne. Do tego to się sprowadza. A tymczasem wiedza tak naprawdę może dostarczyć instrumentów pozwalających przeciwdziałać pedofilii. Ten projekt tylko pozornie ma zwalczać pedofilię.

- Dlaczego tylko pozornie?

- Bo pod płaszczykiem walki z pedofilią ma zwalczać edukację seksualną. Tu nie chodzi o pedofilię, gdyby tak było, to najpierw trzeba byłoby ustalić, jak wygląda sytuacja w Polsce. W Polsce mamy poważny problem z pedofilią, ale nie mamy w szkołach edukacji seksualnej. Stwierdzenie, że edukacja seksualna prowadzi do pedofilii są bezpodstawne. Są wyłącznie ideologiczne, bo praktyka społeczna tego nie potwierdza.

- Pomysłodawcy projektu wskazują, że w krajach, gdzie jest edukacja seksualna, doszło do wzmożenia problemów: młodzież wcześniej podejmuje współżycie, jest więcej zachorowań na choroby weneryczne, jest więcej niechcianych ciąż, więcej aborcji...

- To wszystko mamy też w Polsce bez edukacji seksualnej.

- Ale tam skala problemu jest większa.

- Podaję w wątpliwość dane przytaczane przez drugą stronę. Obniżanie się wieku inicjacji seksualnej to zjawisko ogólne. Młodzi ludzie wcześniej dojrzewają, tak się dzieje dziś wszędzie. A chodzi o to, żeby dotrzeć do młodych ludzi z wiedzą, zanim zaczną podejmować ryzykowne zachowania seksualne. A gdy mówimy o pedofilii, to są to zachowania wbrew woli dzieci. Edukacja seksualna daje wiedzę, co robić w takich sytuacjach, uświadamia, że zły dotyk jest zły również wtedy, gdy dotyka osoba godna zaufania, jak np. ksiądz.

- W uzasadnieniu projektu ustawy jest mowa, że dzieci poniżej 4. roku życia na zajęciach z edukacji seksualnej są m.in. zachęcane do masturbacji. Wielu rodzicom może się to nie podobać...

- Inicjatorzy tego projektu wiedzą, że dzwoni, ale nie wiedzą, w którym kościele. Powołują się m.in. na publikację WHO, twierdząc, że propaguje ona właśnie takie praktyki. Ale oni czytają bez zrozumienia. Chodzi tylko o to, żeby dzieci miały świadomość własnego ciała, a nie, żeby przedwcześnie praktykowały zachowania o charakterze seksualnym. Z zasady wiedza nie szkodzi. Jeśli dziecko nie będzie wiedziało o funkcjonowaniu organizmu lub niektórych zachowaniach, to nie oznacza, że ta nieświadomość je przed czymś uchroni. Przeciwnie.

- Wiedza o seksualności pozwala uniknąć niektórych zagrożeń?

- Przyjęcie założenia, że wiedza na jakiś temat może być szkodliwa, może świadczyć wyłącznie o jakiejś strasznej ciemnocie i zacofaniu umysłowym, a przede wszystkim o ideologizacji.

- A nie jest to przedwczesne rozbudzanie seksualności dzieci?

- I co? Światowa Organizacja Zdrowia stawia sobie za cel przedwczesne rozbudzanie seksualności dzieci? To się nie mieści w głowie. Mam większe zaufanie do autorytetów medycznych, które pracują nad kwestią edukacji seksualnej w świecie, opierając się na wieloletnich badaniach naukowych, niż do ideologów, którzy nie mają nic na poparcie własnych tez. Poza tym powinni wiedzieć, że wskazania tej publikacji jak dotąd nigdzie nie zostały wprowadzone w życie.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail