Walka o wolność wciąż trwa

2009-11-17 2:00

20. rocznicę aksamitnej rewolucji oceniają prezydent Czech Vaclav Klaus i współzałożyciel Karty 77 Lubos Dobrovsky

Kraje naszego regionu i, mam nadzieję, państwa zachodnie, obchodzą 20. rocznicę upadku komunizmu. Głęboko wierzę, że historyczny rok 1989 zasługuje na to, by być upamiętnionym nie tylko w Europie Środkowej i Wschodniej czy Rosji, krajach będących ofiarami systemu komunistycznego. Powinien być upamiętniony na całym świecie.

Nie możemy jednak traktować tych dni wyłącznie jako upamiętnienia przeszłości. Poznaliśmy już nowe "izmy", wcale nie mniej groźne od komunizmu. I będą się wyłaniać kolejne, którym musimy stawić czoła. Ich nazwy będą inne, a wygląd bardziej "przyjazny". Będą mniej brutalne. Ale charakterystyka będzie dokładnie taka sama.

Komunizm przestał budzić kontrowersje, ale niestety został w dużej mierze zapomniany i praktycznie nie jest dyskutowany. Rozprawia się raczej o rozmaitych interpretacjach tego, co się stało jesienią 1989 r. oraz następującej po nim radykalnej restrukturyzacji państw postkomunistycznych.

Muszę przyznać, że te interpretacje, które słyszę dookoła, nie zadowalają mnie w najmniejszym stopniu. Opierają się bowiem na wprowadzających w błąd i tendencyjnych "opowiastkach", które w ogóle nie biorą pod uwagę szerszego obrazu i nie wykorzystują dostępnych instrumentów i koncepcji rozwiniętych przez nauki społeczne. W tych "opowiastkach" wyolbrzymia się zazwyczaj znaczenie jednostek. Zwłaszcza tych, które same rozpowiadają o swojej roli i widzą siebie jako prawdziwych bohaterów ówczesnej epoki. Zazwyczaj muszę ich rozczarowywać, gdyż ich rola była tylko dopełnieniem. Miękkie podejście i szukanie kompromisu nigdy nie były pomocne. Naprawdę pomocna była twarda postawa Margaret Thatcher i Ronalda Reagana wobec Związku Sowieckiego.

Zawsze byłem adwokatem raczej niepopularnego poglądu, że komunizm wcale nie został pokonany. Komunizm rozpadł się sam z siebie. Patrząc na wydarzenia sprzed 20 lat, z wiedzą, którą daje perspektywa czasu, nie sądzę, by mój pogląd w tej sprawie musiał ulec zmianie. Pod koniec lat 80. komunizm był już zbyt słaby, sklerotyczny i wyprany ze wszelkich znaczeń, by móc dalej egzystować.

Większość z nas jest zadowolona, że komunizm upadł. Wiedzieliśmy, że społeczeństwa i rynki nie mogą podlegać planowaniu. Muszą ewoluować. Niektórzy ludzie wciąż nie chcą zaakceptować faktu, że transformacja nie była doświadczeniem laboratoryjnym. Była "realna" i mieszkańcy krajów naszego regionu musieli wziąć na swoje barki jej koszta (zazwyczaj w formie spadku realnych dochodów i wzrostu bezrobocia). Nie mogliśmy dowolnie dyrygować tymi zmianami, ponieważ żyliśmy już w realiach demokracji. Nie byliśmy carami bądź autorytarnymi władcami. Nie mogąc uniknąć wysokich kosztów zmian, mogliśmy je tylko minimalizować.

Politycy w krajach naszego regionu mieli relatywnie silne wsparcie w odrzucaniu i demontowaniu opresyjnego reżimu komunistycznego oraz bezproduktywnej ekonomii. Niestety, zabrakło jasnej i ogólnie akceptowanej wizji, dokąd powinniśmy zmierzać. Po 40 latach komunizmu ludzie obawiali się otwarcie powiedzieć, że chcą kapitalizmu i wolnego rynku. Razem z wieloma mieszkańcami Zachodu, zarówno wtedy jak i dziś, marzyli o rozmaitych utopiach trzeciej drogi.

Gdzie jesteśmy dziś, w 20 lat po upadku komunizmu? Kraje takie jak Czechy stały się "normalnymi" państwami europejskimi. Mamy już takie same problemy, jak kraje "starej" Unii. To z jednej strony wielkie osiągnięcie. Z drugiej budzi jednak mieszane uczucia.

Ku mojemu olbrzymiemu żalowi, nasz rozwój od czasów aksamitnej rewolucji nie biegł wyłącznie w jednym kierunku. Pierwszą dekadę postkomunizmu scharakteryzowałbym jako "wspinaczkę". Poszerzaliśmy zakres wolności, demokracji i gospodarki rynkowej. Ograniczaliśmy interwencjonizm i regulacje. Poszerzaliśmy zakres wolności obywatelskich. Socjalizm (bądź socjaldemokratyzm) był w odwrocie.

Wszystko to uległo dramatycznej zmianie. Po drugiej dekadzie postkomunizmu zmierzamy w przeciwnym kierunku: staczamy się w dół. Doświadczamy coraz mniej wolności. Ludźmi manipuluje się w imię różnych poprawnych politycznie ambicji, postdemokracji zamiast demokracji, przy rosnącym braku wiary w wolny rynek. Socjaldemokratyzm i ideologia zielonych triumfują. Normalna "ekonomia rynkowa" praktycznie została wyparta przez "socjalną i ekologiczną ekonomię rynkową".

Ta zmiana stała się jeszcze bardziej intensywna w czasie obecnego kryzysu finansowego i ekonomicznego. Wszyscy wiemy, że kryzys prędzej czy później się skończy, ale obawiam się, że prawdziwe szkody będą długotrwałe.

Wśród naszych najważniejszych obowiązków powinna więc znaleźć się walka z odradzającym się brakiem zaufania do państwa, z keynesizmem "drugiej generacji". Nie możemy dopuścić do powtórki z lat 30. i dekad, które nastąpiły później. Ograniczajmy, zamiast zwiększać zakres interwencji rządu w gospodarkę. To nasze zadanie na dziś i na jutro. Nasze doświadczenia wyniesione z komunizmu dają nam szczególnie mocne podstawy, by móc to głosić.

Większość Czechów uległa marazmowi komunizmu

"Super Express": - Dlaczego Czesi i Słowacy byli dopiero "następni w kolejce" po wolność? Strajki, pałowania, okrągłe stoły, kruszone mury to rzeczywistość ich sąsiadów: Polaków i wschodnich Niemców?

Lubos Dobrovsky: - My sami siebie często o to pytamy. Najprościej tłumaczymy to tak: czekanie na to, aż ktoś nas wyzwoli, jest pochodną naszych cech narodowych. Ale sprawa jest bardziej skomplikowana. Od 1968 r. na terytorium naszego kraju znajdowało się 100 tys. sowieckich wojsk okupacyjnych usztywniających komunistyczny reżim. Tworzyło to sytuację odmienną od polskiej czy węgierskiej, gdzie dyktatury się reformowały. Wychodzące od Gorbaczowa motywacje do reform ominęły Komunistyczną Partię Czechosłowacji.

- W Polsce sowieckie wojska stacjonowały od wojny...

- W Czechosłowacji tak nie było. Co oznaczało, że Kreml traktował Pragę jako bardzo lojalną część swojej strefy wpływów. W 1946 r. KPCz uzyskała w wyborach ok. 45 proc. głosów. Tymczasem w Polsce znaczna część obywateli sprzeciwiała się rządom komunistów - wielu z bronią w ręku.

- Komunistyczny totalitaryzm miał swoje autonomiczne oblicza. Czechosłowacki zdawał się mieć sympatyczny pyszczek Krecika...

- Zależy, z jakiej strony patrzeć. Dla nas komunizm wyrażał się poprzez marazm przenikający większość społeczeństwa. Choć nie dziwi mnie, że dla innych narodów zniewolonych przez sowiecki imperializm byliśmy jego lepszą, zamożniejszą częścią. Brak u nas tradycji ruchu oporu. Tylko nieliczne grupy - jak np. Karta 77 - próbowały przeciwstawiać się marazmowi. Większość Czechów uległa mu, nie wykazując aspiracji do zmian. Po 1968 r. z partii zostali wyrzuceni wszyscy, którzy odbiegali od zachowawczego nurtu. I tak to trwało: marazm w społeczeństwie, marazm w partii.

- Polskie społeczeństwo konsolidował Kościół katolicki. Dla Czechów religijność jest strefą prywatną - może więc nie mieli innego punktu odniesienia dla zjednoczenia?

- Polska i czeska religijność są skrajnie odmienne. Powiedzmy wprost: czeskie społeczeństwo jest w znacznej mierze ateistyczne. Nadmienię, że na Słowacji jest inaczej. Ale nawet w Czechach Kościół pokazał, choć odpowiednio do skali swojego oddziaływania, że potrafi kształtować postawy oporu.

- Totalitaryzm upadł pod koniec 1989 r. Jak rozumieć rozpad Czechosłowacji 1 stycznia 1993 r.?

- Okazało się, że dążenie Słowaków do posiadania własnego, słowackiego rządu było silniejsze niż pozostanie we wspólnym organizmie państwowym. Wówczas byłem przeciwny podziałowi, dziś uważam to za sprawiedliwe. Ów podział przeszedł bez katastrofy, a obecnie jesteśmy wspólnikami w Unii Europejskiej i w NATO.

- Pierwsza kostka domina - ta sprawcza - miała na sobie napis Solidarność. Czy wśród Czechów istnieje świadomość, że ich wolność narodziła się za miedzą?

- Dla każdego świadomego Czecha jest to oczywiste. Uczestnicy Karty 77 wzorowali się na Solidarności. Forum Obywatelskie - odpowiednik Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie - również powtórzyło to, co znaliśmy z Polski: Okrągły Stół, przy którym totalitaryzm przeradzał się w demokrację.

- W Czechach nadal istnieje partia komunistyczna. Więcej, ma sporą reprezentację w parlamencie. W Polsce mamy postkomunistów, ale to, żeby w debacie publicznej brali udział ludzie otwarcie przyznający się do ideologii komunistycznej, z polskiej perspektywy jest niepojęte.

- Polscy komuniści ewoluowali, czescy od 1968 r. stali w miejscu - i tak ich zastała aksamitna rewolucja i późniejsza demokratyczna rzeczywistość. Dziś Komunistyczna Partia Czech i Moraw jest partią nostalgiczną, skupia również tych, którzy krytykują niedostatki czeskiej demokracji.

Luboš Dobrovský

Współzałożyciel Karty 77, czechosłowackiej opozycji demokratycznej. Po upadku komunizmu szef MON i szef kancelarii prezydenta Vaclava Havla