Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Walczak o zamieszkach w USA: Kiedy wściekłość staje się anarchią

2020-06-01 16:26

Zabójstwo czarnoskórego George’a Floyda stało się iskrą, która podpaliła Amerykę. Pokojowe protesty przeciwko przemocy policji wobec Afroamerykanów i systemowemu rasizmowi w USA zamieniły się w niekontrolowaną falę nagiej przemocy i załamaniem norm społecznych w wielu amerykańskich miastach. Czego uczą nas płonące radiowozy, brutalność policji i nastroje rewolucyjne za oceanem?

Donald Trump w swoim stylu znalazł prostą odpowiedź: za niepokoje w kraju odpowiada lewicowa Antifa i wystarczy uznać ją za organizację terrorystyczną, by nastał spokój. Trump – a z nim ogromna część polskiej prawicy (z chwalebnym i znaczącym wyjątkiem Tomasza Terlikowskiego) – albo nie umie, albo nie chce dostrzec, że to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, ma dużo bardziej złożone przyczyny niż nawet najbardziej wywrotowa działalność marginalnej organizacji.

Zabójstwo Floyda nie jest pierwszym w ostatnich latach przykładem brutalności amerykańskiej policji, a Floyd pierwszą ofiarą rasizmu tamtejszych policjantów. Wielokrotnie kończyło się to protestami społecznymi, najczęściej jednak pokojowymi. To, że dziś bliżej im do rewolucji niż pokojowej walki o prawa człowieka w duchu Martina Luthera Kinga wynika z faktu, że Ameryka jest obecnie beczką prochu, w której buzuje społeczna wściekłość.

Do tradycyjnego rasizmu, który, mimo dawno zniesionego już niewolnictwa i segregacji rasowej, ma się dobrze, oraz głębokich nierówności społecznych, które lata temu unieważniły mit amerykańskiego snu, doszła zapaść państwa w walce z koronawirusem skutkująca 100 tys. ofiar śmiertelnych oraz kryzys gospodarczy porównywalny tylko z Wielkim Kryzysem lat 30. XX w., przez który już 30 mln Amerykanów pozostaje bez pracy. Wystarczy iskra, by społeczny gniew eksplodował. Jeśli dodamy do tego prezydenta, który z kanistrem benzyny ten gniew podsyca, mamy wyraźną sytuację rewolucyjną.

To uniwersalny mechanizm, który wielokrotnie widział świat i sama Ameryka. Stany Zjednoczone to ten kraj, w którym brakuje skutecznych mechanizmów łagodzenia przyczyn społecznego gniewu, rozładowywania napięć społecznych, klasowych, etnicznych czy rasowych i kanalizowania tegoż gniewu, zwłaszcza w tak niespokojnych czasach jak obecne. Bez tych mechanizmów rodzi się anarchia, którą widzimy dziś na ulicach amerykańskich miast. Tego wszystkiego można uniknąć przy odpowiedzialnej polityce państwa, które dąży, by problemy łagodzić lub rozwiązywać, zanim zamienią się w społeczną mieszankę wybuchową. Jeśli nie uczy nas tego historia, niech chociaż nauczy to, co się wyprawia za oceanem.