Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Walczak o wizycie francuskiego prezydenta: Macron, PiS i wizje Unii

2020-02-04 7:36

Trwa wizyta Emmanuela Macrona w Polsce. Francuski prezydent przyjechał nad Wisłę robić interesy, przełamywać polityczne lody, które w relacjach polsko-francuskich wezbrały po wypowiedzeniu wojny wymiarowi sprawiedliwości przez PiS i uznaniu przez Macrona Polski pod rządami tej partii za dyżurnego chłopca do bicia. Przyjechał też rozmawiać o przyszłości Unii po brexicie.

Zwłaszcza ten ostatni element jest istotny. Odkąd w 2017 r. Macron objął rządy, zgłaszał różne wizje rozwoju UE, ale w debatach o nich uparcie ignorował Polskę jako partnera do rozmowy. Była w tym z jednej strony złośliwość francuskiego prezydenta, który uznał, że z awanturniczą Polską PiS nie ma o czym dyskutować. Z drugiej zaś, winny był rząd, który w swojej polityce zagranicznej zupełnie zignorował wymiar europejski, wszystkie siły i środki rzucając na odcinek amerykański. Jest więc szansa na nowe otwarcie. A przynajmniej zaproszenie do stołu negocjacyjnego.

Protokół rozbieżności między Warszawą a Paryżem jest jednak w kwestiach przyszłości projektu europejskiego ogromny. PiS chciałby powrotu do początków wspólnoty europejskiej, która opierała się głównie na więziach gospodarczych bez wymiaru politycznego. Z możliwie jak największą siłą państw narodowych i ograniczonym do minimum wpływem wspólnych instytucji. Macron Unię Europejską widziałby bardziej zintegrowaną, nie tylko ekonomicznie, ale i politycznie. W jego wizji nie brakuje kwestii, które brzmią miło dla prawicowego i populistycznego ucha, jak większy nacisk na obronność czy ochronę granic.

Ani jedna, ani druga wizja nie jest możliwa do realizacji. Idee fix PiS to wycieczka w przeszłość, która nie bierze pod uwagę zmieniającego się świata, w którym pojedyncze państwa narodowe mają coraz mnie do powiedzenia i ich interesy wobec mocarstw i ponadnarodowego kapitału może chronić tylko większa wspólnota. Wizja Macrona to podróż w daleką przyszłość, dla której w Europie Środkowej nie ma zgody. Nawet jeśli nie jest to najdalej idący federalizm, o którym prawica z naszej części Unii mówi z obrzydzeniem, to i tak chciałby UE większej, niż są w stanie zgodzić się na to polityczna prawica i społeczeństwa Europy Środkowej, które nadal żyją podległością Moskwie i chcą nacieszyć się swoją niezależności. Pytanie, czy między tymi odległymi wizjami uda się znaleźć jakąś nić porozumienia. Bo dziś ani jedna, ani druga nie ma szans na realizację.

Nasi Partnerzy polecają