Walczak o sprawie Banasia: Wygrać na loterii życia

2019-09-25 5:55

Mit pracowitości jako przepisu na niechybny życiowy sukces trzyma się w Polsce mocno. Przekonanie, że ciężka praca, poświęcenie i wytrwałość zapewnią nam dobrobyt, jest tak głęboko zakorzenione w polskiej mentalności, że mało kto próbuje je kwestionować. A chyba powinien. Bo, jak się okazuje, w życiu trzeba mieć przede wszystkim szczęście.

Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Za szczęściarza może się uznać choćby szef NIK. Co prawda Marian Banaś musi się właśnie tłumaczyć z wątpliwości wokół krakowskiej kamienicy, w której dzielnie rozwijał się biznes hotelu na godziny, ale nieruchomość, która – jak sam przekonuje – nie należy już do niego, zrządzeniem losu swego czasu trafiła w jego ręce. Jak tłumaczy Banaś, zaprzyjaźnił się kiedyś z AK-owcem, który odzyskaną kamienicę przekazał mu wiele lat temu, a on nią rozporządzał i na niej zarabiał. Nie każdego los obdarzył taki przyjacielem.

Dołączył tym samym do coraz dłuższej listy polskich ludzi sukcesu, którzy dzięki łutowi szczęścia powiększyli swój majątek i sprawnie nim operują. Tadeusz Rydzyk spotkał kiedyś bezdomnego, który przekazał mu dwa samochody. Były prezydent Warszawy Paweł Piskorski tłumaczył swój majątek m.in. tym, że poszczęściło mu się w kasynie. Szczęście miały też dzieci śp. Pawła Adamowicza, którym pradziadkowie sprezentowali 500 tys. zł.

O tym, że do sukcesu i zdobycia majątku potrzebna jest spora doza szczęścia, przekonuje choćby ekonomista z Uniwersytetu Cornella, prof. Robert Frank. Owszem, mówi, ciężka praca i talent są niezbędne do odniesienia sukcesu na silnie konkurencyjnym rynku, ale najciężej pracujący i najbardziej utalentowani nie zawsze są tymi, którym się w życiu najbardziej powiodło. Decydującym czynnikiem bywa po prostu szczęśliwy traf.

Albo miało się szczęście i urodziło się w bogatej rodzinie. Albo w dużym mieście, gdzie o sukces łatwiej. Albo poznało się dobrze ustosunkowanych ludzi. Albo odziedziczyło się majątek po dalekiej cioci. Albo spotkało się bezdomnego z dwoma samochodami na zbyciu lub AK-owca z kamienicą do oddania. Marianowi Banasiowi nie ma co zazdrościć brzydkich podejrzeń formułowanych przez media, ale można pozazdrościć, że znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, by poznać odpowiedniego człowieka.

Szczęście jako element polskiego success story zrozumieli już w głębokich latach 90. autorzy satyrycznej audycji „Za chwilę dalszy ciąg programu”. W skeczu parodiującym ówczesne teleturnieje pani Agnieszka wygrała nominację na ministra finansów, co prowadzący skwitował słowami: „W naszym programie «Kupa szczęścia» można wygrać wszystko. Bo wszystko w Polsce zależy od szczęścia”. Prawda, że celnie?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki