Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Walczak o awanturze o sądownictwo: Dzień świstaka na Maderze

2019-12-21 7:46

Trudno nie odczuć deja vu, kiedy obserwuje się trwające przed świętami sejmowe awantury. Jest 2019 rok, a jakbyśmy znów cofnęli się do roku 2015, zmuszeni, niczym bohater kultowego filmu „Dzień świstaka”, ciągle przeżywać ten sam dzień. Mamy więc znów początek kadencji Sejmu. Znów jest grudzień. Znów PiS rusza z demolką ustrojową i znów opozycja się kompromituje.

Nowogrodzka spuściła ze smyczy harcowników z Ministerstwa Sprawiedliwości, by przepchnąć przez parlament zmiany w wymiarze sprawiedliwości, pacyfikujące nieposłusznych linii partyjnej sędziów. Cztery lata temu PiS na swój obraz i podobieństwo przekształcał Trybunał Konstytucyjny. I wtedy, i dziś wywołuje to ogromne emocje. Tak jak cztery lata temu zmiany wiodą ku destrukcji instytucji. Znów nie mają nic wspólnego z nie tylko polskimi, ale i unijnymi normami prawnymi. Opozycja protestuje, wyprowadza na ulice zatrwożonych obywateli i znów nie daje rady postępować z głoszonymi przez siebie zasadami.

Cztery lata temu słuszny gniew opozycji skompromitował Ryszard Petru, który w środku protestu okupacyjnego postanowił udać się z wybranką serca na Maderę. Portugalska wyspa stała się wtedy synonimem widowiskowego samobója. Dziś opozycja znów robi Maderę, gdy nie jest w stanie przyjść na czas do Sejmu, by wykorzystać rozluźnienie w szeregach PiS i zablokować procedowanie krytykowanej przez siebie ustawy. Jasne, niewiele by to zmieniło, bo PiS i tak by przepchnął to, co sobie zamierzył. Ale opozycja miałaby szansę na drobne symboliczne zwycięstwo, a tak zapracowała na wizerunkową katastrofę i gromy ciskane na nią przez niemal wszystkich komentatorów.

Pewnie skończy się to mniej widowiskową katastrofą niż w przypadku Petru i jego partii i nikt nie zapłaci za to zniknięciem swojej partii ze sceny politycznej. Niemniej, można wymagać, żeby w stworzonych przez PiS niełatwych warunkach boju opozycja umiała wykorzystać słabości przeciwnika, przynajmniej ucierając nosa wszechpotężnej partii. A PiS? Projektowane przez siebie prawo przepchnie w końcu przez parlament, ale po krótkim czasie cwaniakowania, z podkulonym ogonem wycofa się z tych pomysłów pod naporem UE, która już się sprawą interesuje. A to przecież też już widzieliśmy.