Nowogrodzka spuściła ze smyczy harcowników z Ministerstwa Sprawiedliwości, by przepchnąć przez parlament zmiany w wymiarze sprawiedliwości, pacyfikujące nieposłusznych linii partyjnej sędziów. Cztery lata temu PiS na swój obraz i podobieństwo przekształcał Trybunał Konstytucyjny. I wtedy, i dziś wywołuje to ogromne emocje. Tak jak cztery lata temu zmiany wiodą ku destrukcji instytucji. Znów nie mają nic wspólnego z nie tylko polskimi, ale i unijnymi normami prawnymi. Opozycja protestuje, wyprowadza na ulice zatrwożonych obywateli i znów nie daje rady postępować z głoszonymi przez siebie zasadami.
Cztery lata temu słuszny gniew opozycji skompromitował Ryszard Petru, który w środku protestu okupacyjnego postanowił udać się z wybranką serca na Maderę. Portugalska wyspa stała się wtedy synonimem widowiskowego samobója. Dziś opozycja znów robi Maderę, gdy nie jest w stanie przyjść na czas do Sejmu, by wykorzystać rozluźnienie w szeregach PiS i zablokować procedowanie krytykowanej przez siebie ustawy. Jasne, niewiele by to zmieniło, bo PiS i tak by przepchnął to, co sobie zamierzył. Ale opozycja miałaby szansę na drobne symboliczne zwycięstwo, a tak zapracowała na wizerunkową katastrofę i gromy ciskane na nią przez niemal wszystkich komentatorów.
Pewnie skończy się to mniej widowiskową katastrofą niż w przypadku Petru i jego partii i nikt nie zapłaci za to zniknięciem swojej partii ze sceny politycznej. Niemniej, można wymagać, żeby w stworzonych przez PiS niełatwych warunkach boju opozycja umiała wykorzystać słabości przeciwnika, przynajmniej ucierając nosa wszechpotężnej partii. A PiS? Projektowane przez siebie prawo przepchnie w końcu przez parlament, ale po krótkim czasie cwaniakowania, z podkulonym ogonem wycofa się z tych pomysłów pod naporem UE, która już się sprawą interesuje. A to przecież też już widzieliśmy.