Sławomir Jastrzębowski: Wałęsa ważniejszy od papieża

2011-04-23 4:05

Na święta mała niespodzianka od naszego kontrowersyjnego noblisty. Otóż, Lech Wałęsa jest ważniejszy od papieża Jana Pawła II - tak przynajmniej zasugerował... Lech Wałęsa. W wywiadzie, którego były polski prezydent udzielił włoskiej "La Repubblica" padły współbrzmiące z jego legendarną skromnością słowa: "Bardzo wiele zawdzięczamy papieżowi, ale nie przesadzajmy."

Słusznie! Zbliżają się święta, zbliża się beatyfikacja Jana Pawła II, a tu ktoś mógłby jeszcze przesadzić z Jego rolą i oceną Jego działalności. To jest najwłaściwszy moment, żeby papieżowi pokazać, gdzie jest Jego miejsce.

Wałęsa zrobił to zresztą bardzo delikatnie, bo nie powiedział przecież, że papież nie odegrał żadnej roli w obalaniu komunizmu, ba, nawet powiedział o Janie Pawle II wiele dobrego we włoskim wywiadzie. Że jednoczył, że pozwolił Polakom się "policzyć", czyli uświadomić narodowi, jaka w nim tkwi potęga i tak dalej.

Jakieś tam zasługi Wojtyła miał, ale "nie przesadzajmy". To się nazywa taktowna, trzeźwa, przedświąteczna, przedbeatyfikacyjna ocena.

Przeczytaj koniecznie: Kwaśniewski najlepszym prezydentem, drugi Kaczyński, Komorowski poza podium – RANKING prezydentów

Rola Lecha Wałęsy dla naszego kraju była nieporównywalna. Tyle tylko, że samemu Wałęsie nie wypada o tym mówić.

Zresztą w Polsce jest jeszcze parę innych osób, którym nie wypada mówić o wielkości Wałęsy, choćby 65-letniemu dziś byłemu esbekowi majorowi Januszowi S., który rok temu w sądzie jako świadek mówił o Wałęsie straszne rzeczy.

Na przykład, że Wałęsa został zwerbowany do współpracy przez SB w 1970 roku i że do roku 1974 Janusz S. prowadził teczkę owego tajnego współpracownika "Bolka". Janusza S. na pewno nie trzeba słuchać w sprawie wielkości Wałęsy, ani Krzysztofa Wyszkowskiego. Niesłuchanie bywa złotem. Wesołych Świąt.