"Super Express": - Wymuszenie zmiany słowa "sitwa" na billboardzie to cenzura czy nie?
Dr Marek Kochan: - Sprawa ma dwa wymiary, prawny i symboliczny. W pierwszym, to według mojej wiedzy odpowiedzialność za treść plakatu ponosi nadawca plakatu, a nie właściciel billboardów. Właściciel powierzchni nie ma prawa cenzurować treści. Wolność słowa jest zapisana w konstytucji. Druga sprawa, to pytanie o przesłanie plakatów. Krytyka władzy jest prawem opozycji. To prawo jest w Polsce w ten sposób ograniczane. Działanie firmy billboardowej można uznać za pewną formę cenzury. Na szczęście w Internecie tego rodzaju cenzury nie ma. Samo ujawnienie tej sprawy pomaga nagłośnić przesłanie kampanii. Firma AMS zrobiła niedźwiedzią przysługę rządowi Donalda Tuska.
- W kampaniach w TV jest informacja, że nadawca nie ponosi odpowiedzialności za treść materiałów wyborczych. Dlaczego w przypadku billboardów mamy problem?
- To powinien ocenić prawnik. Według mojej wiedzy można zapisać w umowie, że odpowiedzialność za treść ponosi ten, który płaci i jest autorem treści. To jest przecież forma reklamy, a nie artykuł w mediach. Ciekawe jest jednak to, jak ta kampania wpływa na dyskurs polityczny. Te plakaty stabilizują układ polityczny, pozwalając spór PiS - PO pokazać w starej wersji. Plakat prawdopodobnie oddziałuje na elektorat PiS, ale moim zdaniem ma ograniczone możliwości oddziaływania na elektorat szerszy.
- Ze słowem "sitwa" też miałby ograniczone...
- Osobiście wolę "władzę" niż "sitwę". To bardziej dobitne i może trafić do większej grupy. Nadmierna ostrość przekazu zawęża siłę rażenia tej kampanii. Jest za co krytykować rząd Tuska. Wystarczy pokazywać fakty. Jedna trzecia polskich dzieci rodzi się w rodzinach poniżej minimum socjalnego, gazoport nie jest gotowy, zadłużenie monstrualne, mamy katastrofę demograficzną Taką litanię można ciągnąć bez końca. Tutaj radykalny język przekazu skupia uwagę na formie i częściowo odwraca uwagę od tego, co można realnie temu rządowi zarzucać. Oceniając formę: nie jestem zwolennikiem używania podobnego języka, ale też słowo "sitwa" nie przekracza granic debaty. Zawiera wyraźną ocenę, lecz nie jest słowem wulgarnym.
- Prezes Kaczyński uważa, że decydowanie przez prywatną firmę o treści plakatów politycznych to problem.
- Okazuje się, że zasady wolnego rynku są w Polsce ograniczone. Co do krytyki rządów PO-PSL, najciekawsze jest to, że poprzez dokonanie takiej zamiany słowa "władza" i "sitwa" w odniesieniu do rządu Donalda Tuska stały się w pewnym sensie synonimami, a w każdym razie wyrazami bliskoznacznymi - skoro jedno można zastępować drugim. To źle świadczy o stanie państwa. I jeszcze jedna sprawa. Wyjaśnienie tego, jak podejmowano decyzję w firmie AMS. To ważne zadanie dla mediów w Polsce. Co mogło mieć wpływ na tę decyzję i kto ją podejmował.
- Chodzi o to, że to firma Agory powiązana z niechętną PiS, a sprzyjającą Platformie "Gazetą Wyborczą"?
- Myślę, że warto wyjaśnić wszystkie czynniki, które mogły wpłynąć na tę decyzję.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail