Mało w tym konflikcie jest rzeczy jasnych. To, co wiadomo na pewno, to fakt, że od półtora tygodnia trwa próba osłabienia, a nawet wypchnięcia z koalicji Jarosława Gowina. Próba najwyraźniej nieudana, bo coś, co miało być chirurgicznym cięciem i odseparowaniem Gowina od jego własnej partii, skończyło się czystką puczystów i jego wzmocnieniem wewnątrz ugrupowania. Skoro nie udało się wrogie przejęcie partii, a Gowin może liczyć na lojalność większości swoich koleżanek i kolegów, puczyści postanowili odwołać się do ostatniego skutecznego narzędzia: bujnej spiskowej wyobraźni Jarosława Kaczyńskiego.
Od kilku dni w pisowskich mediach, których łamy od dawna robią za wehikuły frakcyjnych wojenek w obozie PiS, można poczytać barwne opowieści o potajemnych spotkaniach i rozmowach telefonicznych Gowina z Donaldem Tuskiem, który ma knuć z byłym premierem, zastanawiając się, jak obalić PiS. Wygląda to wszystko jak wyjęte z biedathrillera politycznego. Każdy, kto choć trochę zna polską politykę, wie, że trudno o bardziej egzotycznych spiskowców niż Gowin i Tusk. Cała ta opowieść pachnie teorią o trzech wybuchach w Smoleńsku forsowaną swego czasu przez Antoniego Macierewicza. Ale też trudno w oczach Jarosława Kaczyńskiego oskarżyć kogoś o coś straszniejszego niż intrygowanie przeciwko niemu z Tuskiem – jego arcywrogiem i nemesis.
To, że ktoś w ogóle wpadł na pomysł, żeby wmieszać w walkę z Gowinem Tuska, musi mieć pewność, że Kaczyński w to uwierzy i się wścieknie. Prezes PiS, przez lata tropiący wokół siebie wrogów rzeczywistych i wyimaginowanych, wydaje się idealnie podatny na tego typu spiskowe teorie. Oczywiście, nawet jeśli Kaczyński w to wszystko uwierzy, Gowina z koalicji nie wyrzuci, bojąc się utraty władzy. Ale skoro antygowiniści zaangażowali w walkę z liderem Porozumienia Tuska, można się spodziewać, że nie jest to ich ostatnie słowo. Pisowskie teorie spiskowe lubią eskalować w nieoczywistych kierunkach. Dlatego nie da się wykluczyć, że przeciwnicy Gowina rozwiążą zagadkę z serialu Lyncha.