Sytuacja ewidentnie wymyka się spod kontroli. Zbigniew Ziobro podkreśla różnice dzielące go z Mateuszem Morawieckim u ojca Tadeusza Rydzyka (CZYTAJ O TYM TUTAJ), a Joanna Lichocka na łamach "Gazety Polskiej Codziennie" - wkurzając tym pisowskich radykałów - stwierdziła, że "wypowiadanie dziś konwencji stambulskiej wydaje się błędem politycznym", bo "poważnie uderza w wizerunek Polski w czasie, gdy mamy wiele na scenie europejskiej do wygrania". Wcześniej doszło m.in. do rozłamu w klubie PiS w trakcie głosowania nad powołaniem członków do komisji ds. pedofilii (ZOBACZ TU). Nieco później nieprzyjemnie poróżnili się Janusz Kowalski z wicepremier Jadwigą Emilewicz (CZYTAJ TU). Teraz zaatakowano jednak kogoś znacznie ważniejszego w obozie PiS - wicepremiera Jacka Sasina i jego resort. - Przygotowany w Ministerstwie Aktywów Państwowych plan drastycznych cięć w górnictwie był niepotrzebny, bo i tak nie zostałby zrealizowany. Póki rządzi Prawo i Sprawiedliwość nie ma mowy o działaniach, które mogłyby zdestabilizować Śląsk - przekonywała europosłanka partii rządzącej Izabela Kloc.
Jakby tego było mało coraz częściej mówi się, że człowiek bardzo bliski Jarosławowi Kaczyńskiemu, który był dla niego wielkim wsparciem po katastrofie smoleńskiej, może wylecieć z kierownictwa partii. - Komu bije dzwon w PiS? W moich źródłach słyszę, że Macierewicz może stracić funkcję wiceprezesa, a temat raportu jego Podkomisji (smoleńskiej - red.) wreszcie musi być zamknięty - informował na Twitterze dziennikarz oko.press Radosław Gruca.