W PiS-ie pili, bo... prezes nie dojechał

2016-02-29 3:00

Wydawałoby się, że wyjazdowe posiedzenie klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości to najlepszy czas do wytężonej pracy w terenie. I faktycznie, wytężona praca była, ale nad kuflem zimnego piwa. Ciekawe, co na to prezes Jarosław Kaczyński (67 l.), który tym razem został w Warszawie i nie dyscyplinował polityków swojej partii.

Wyjazdowe, częste posiedzenia klubu PiS to nowa jakość w partii. I słuszna koncepcja. No bo gdzie, jak nie w terenie, poseł i senator dowie się o bolączkach lokalnej społeczności? Podejdzie, porozmawia i zobaczy z bliska. - Podczas wyjazdowych posiedzeń zajmujemy się lokalnymi sprawami - potwierdza nam wiceszef klubu Marek Suski (58 l.).

Politycy PiS wybrali się do Łomży także po to, by wesprzeć ich kandydatkę Annę M. Anders (66 l.) w wyborach uzupełniających do Senatu, które odbędą się 6 marca.

Jednak głównie dyskutowano o problemach, z jakimi borykają się mieszkańcy Łomży. A że problemów sporo, choćby przyspieszenie budowy obwodnicy i drogi ekspresowej Via Baltica, to i poseł czy senator w formie być musi.

Sposobem na zbudowanie formy według części polityków PiS okazała się wieczorna narada w hotelowej restauracji w centrum Łomży. W trakcie narady nie zabrakło złocistego trunku. A prym we wznoszeniu toastów zimnym piwem wiedli posłowie Stanisław Piotrowicz (64 l.) i Grzegorz Janik (51 l.). Po zakończonej "naradzie" część polityków postanowiła jeszcze dokupić alkohol i już w podgrupach kontynuować posiedzenie.

Skąd taki luz u posłów PiS? Może dlatego, że tym razem zabrakło na wyjazdowym posiedzeniu prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego. Zabrakło też sporej części władz partii. A wiadomo, kiedy czujne oko nie patrzy...

Zobacz: Andrzej Duda z córką Kingą na nartach