Łukasz Warzecha o AFERZE WIPLERA: Utrwalanie zaufania pałą

2014-11-07 3:00

​Czy policja przekroczyła swoje uprawnienia ws. Przemysława Wiplera? Echa upublicznienia nagrania z interwencji wobec posła.

Wszyscy już wiemy, dlaczego aż rok trzeba było czekać na nagrania z monitoringu na Mazowieckiej, gdzie poseł Wipler niczym ninja miał samotnie dać wycisk całemu plutonowi policji. Nagrania, które - dodajmy - nie zostały bynajmniej ujawnione przez policję czy prokuraturę, ale wyciekły do dziennikarzy. Otóż okazuje się, że sprawy miały się nieco inaczej. Przywołując słynne Radio Erewań: nie poseł Wipler policjantów, ale policjanci posła Wiplera. I to nie poseł skopał policjantkę, ale to policjantka młóciła leżącego posła Wiplera pałką. Poza tym wszystko się zgadza.

Wiem, że słowa takie jak "skandal" bardzo się zdewaluowały. Ale jeśli coś na takie określenie zasługuje naprawdę, to właśnie ta sprawa. Ja mogę mieć tę satysfakcję, że od początku skłonny byłem wierzyć w spójną i logiczną relację posła. Spora liczba dziennikarzy powieliła bezkrytycznie wersję policji - co ciekawe, niektórzy zrobili to zanim jeszcze sama policja wydała oficjalny komunikat. Chciałbym ich dzisiaj spytać, jak się czują, ale nie mam złudzeń - na pewno czują się świetnie i będą kłamać dalej w innych sprawach.

Zobacz: Pijane żony posłów PiS zrobiły AWANTURĘ w samolocie i prawie pobiły stewardessę?!

Dziennikarze dziennikarzami, ale w zakłamanie sprawy Wiplera zaangażował się bezpośrednio ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, który buńczucznie pokrzykiwał, że nagrania nie pozostawiają wątpliwości co do winy. Faktycznie, nie pozostawiają: wina leży po stronie policji. Chciałbym dzisiaj napisać, że Sienkiewicz powinien publicznie Wiplera przeprosić, ale nie mam złudzeń - nie zrobi tego. Ta władza nigdy nie przeprasza.

Że kłamali funkcjonariusze policji, nie ma najmniejszych wątpliwości. Niedorzecznik Mariusz Sokołowski z charakterystycznym dla siebie wyrazem twarzy zatroskanego wujcia tłumaczył, jakich to strasznych czynów na osobach funkcjonariuszy dopuścił się poseł Wipler. I on - jak sądzę - powinien się dziś pokajać, ale przecież nie od tego jest niedorzecznikiem policji, służby, która nie przeprasza nigdy. Chyba że zmusi ją do tego sąd.

Policjanci, którzy posła pobili, łamiąc wszelkie zasady przeprowadzania interwencji, też chyba nieco minęli się z prawdą, relacjonując przełożonym okoliczności zajścia. Ale to w Polsce standardowa metoda policyjnej obrony: gdy ktoś policję o coś oskarży, może się spodziewać, że zaraz sam zostanie przez nią oskarżony. O cokolwiek, nawet o to, że z gołymi rękami rzucił się na pluton prewencji.

Chciałbym wierzyć, że policjantka, której Przemysław Wipler pomylił się z kupą zboża do wymłócenia, po publikacji nagrania została natychmiast zawieszona. Tego typu psychopaci są niebezpieczni dla obywateli. Ale nie mam złudzeń - na pewno ma się świetnie.

Tylko niech mi potem komendant Działoszyński nie wyjeżdża ze swoimi dętymi sondażami o tym, jak to obywatele policję kochają i jak jej ufają. Chyba że to zaufanie policja utrwala za pomocą pały i gazu.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail