Super Express”: Pan jest zadowolony z tego, że przedstawiciel rządu uznał, że byłoby już po epidemii, gdyby nie zachorowania w województwie śląskim, wśród górników?
Jerzy Gorzelik: Dlaczego miałbym być zadowolony? Przede wszystkim nie jestem zadowolony z jakości pracy rządu, jej lichość objawiła się przy epidemii i dla mnie nie jest niczym nowym. Bylibyśmy zaskoczeni, gdyby okazało się, że w pierwszej fazie epidemii w województwie działały laboratoria wykonujące testy w liczbie proporcjonalnej do liczby mieszkańców. Tak się nie stało i długo nie było. Ta dysproporcja między tym, co miało województwo mazowieckie a co śląskie, była – delikatnie rzecz ujmując – spora. I to też nie jest dla nas zaskoczeniem. Natomiast tupet z jakim rząd przystąpił do oceny sytuacji u nas może zapierać dech w piersiach. Zamiast przyznać się do własnych błędów i je naprawiać, to rząd zaczynał wskazywać palcem „winnych”. Dowiedzieliśmy się, że to nasze „włoskie zwyczaje”, a nie gęstość zaludnienia i specyfika pracy w zakładach wielkoprzemysłowych, są powodem wzrostu liczby zakażeń koronawirusem.
Minęło już wiele lat przynależności regionów tworzących województwo śląskie do Polski, a gdzieś w Warszawie politycy wypowiadają się o nim, jakby to były jakieś antypody. Może lektura rocznika statystycznego otworzyłaby im oczy? Nie trzeba być wirusologiem, by wiedzieć, że w warunkach takich, jakie są u nas, epidemia łatwo się rozszerza.
To po czymś takim zwolennicy autonomii dla Śląska wzrosną w siłę?
To nie pierwszy rząd, który tak traktuje województwo śląskie. Raczej jest to, od wielu dziesięcioleci, w polskiej polityce pewien standard. Tym razem do tego doszła nieskrywana bezczelność, która wielu mieszkańców Górnego Śląska i innych regionów województwa bardzo zirytowała.
Sprecyzuje Pan, co ma na myśli używając określenia „bezczelna”?
Odnoszę je do wypowiedzi ministra zdrowia, który mówił, że gdyby nie Śląsk, to epidemia w Polsce byłaby opanowana i do stwierdzenia jednego z wiceministrów o włoskich zwyczajach panujących w województwie. Dla mnie jest to przejaw tupetu i bezczelności. Nie będę oryginalny, gdy powiem, że tymi stwierdzeniami rząd przykrywał własną nieudolność.
Samorząd wojewódzki, wojewoda śląski też nie stanęli na wysokości zadania?
W tym przypadku to ten sam obóz władzy. Samorządy lokalne w dużym stopniu ponoszą ciężar nieudolności rządu, to one finansowały kupno tzw. wymazobusów, a nie rząd. Pod adresem samorządu wojewódzkiego można kierować wiele zastrzeżeń, ale jego kompetencje w sytuacji epidemii są nieporównywalne do uprawnień rządu, który zawiódł na całej linii.
To już czytam w Pańskich myślach: gdyby województwo śląskie miało autonomię, to byłoby lepiej…
Gdyby każdy region był autonomiczny w Rzeczypospolitej, gdyby było to państwo regionalne, albo federalne, to ze wszystkimi problemami radzilibyśmy sobie lepiej. Zdecentralizowana struktura państwa jest bardziej skuteczna, co nie oznacza, że walka z epidemią powinna spoczywać wyłącznie na barkach województw. W sytuacji pandemii i szczebel państw narodowych nie jest wystarczający do realizacji wszystkich zadań.
Gdyby, gdyby… Ile Pan będzie miał lat, gdy postulaty autonomistów mogą się ziścić?
Byliśmy już bardzo blisko, ale rząd odstąpił od izolacji województwa śląskiego od reszty kraju. Wtedy można byłoby tylko przypilnować, żeby tych zasieków nie rozbierano. Mówiąc już serio. Znów mamy do czynienia z sytuacją nieprzewidywalną. Czy autonomiści będą silniejsi? Jak zareagują ludzie, tego nie wiemy. Przyzwyczailiśmy się do tego, że państwo działa źle. Nie mamy wobec niego zbyt wygórowanych wymagań, bo uważamy, że w sytuacjach kryzysowych jakoś tam musimy sobie radzić sami. To ma dobre i złe strony. Z jednej – pozwala przetrwać w kryzysie, a z drugiej – trudno naprawić państwo, gdy się rezygnuje z oczekiwań wobec niego.
Żyjemy w interesujących czasach…
Niewątpliwie. Chyba wszyscy odnosimy wrażenie, że cała ta pandemia wbija gwóźdź do trumny obecnego obozu władzy. Wydaje się, że mimo niemocy opozycji, autorytet władzy topnieje w oczach. Chyba też wśród obywateli coraz bardziej rozpowszechnione jest poczucie, że coś „zasadniczego” powinno się zmienić. Rodzi się pytanie: czy takim środowiskom, jak nasze, autonomistów, uda się przekonać, że jedną z tych istotnych zmian powinno być przekazanie władzy do regionów? Tego teraz nie da się przewidzieć.
To bardzo futurologiczna koncepcja, nazwijmy ją roboczo, Regionów Zjednoczonych Rzeczypospolitej Polskiej.
Raczej takiej federalizacji, z dnia na dzień, nie można się spodziewać. Myślę jednak, że pojawia się szansa na to, że regiony zostaną znacząco wzmocnione. Ludzie gwałtownych zmian nie lubią. Zobaczymy, co będzie jesienią. Mówi się o drugiej fali pandemii…
To ona może być takim katalizatorem dążenia do regionalizacji Polski?
Może. Może być nawet katalizatorem zasadniczych zmian ustrojowych, ponieważ lichość państwa w takich sytuacjach jest odczuwana silniej niż w tzw. normalnych czasach. Wielu uważa: a niech to się wszystko już skończy! Pytanie: jak to ma się skończyć? W moim przekonaniu jedną ze zmian powinna być głęboka regionalizacja.
W se.pl zapytaliśmy czytelników „czy jesteś za autonomią Śląska?”. To nie była naukowe badania, ale redakcyjna sonda. Ponad 20 proc. odpowiadających uważa, że „Śląsk powinien być oddzielnym państwem”. To przerysowane poparcie, ale są przecież wśród autonomistów tacy, co mierzą wyżej...
Myślę, że to efekt irytacji rządową reakcją na wzrost zachorowań i pogłosek o tym, że województwo ma być odcięte od reszty kraju. Ludzie już sobie wyobrazili te patrole i szlabany na granicy! To stąd już tylko jeden krok, by wyobrazić sobie, że to byłaby trwała granica, a nie tylko tymczasowa. Rząd w jakimś stopniu zainspirował do takiej odpowiedzi w waszej sondzie. Uspokajam Jarosława Kaczyńskiego: województwo śląskie państwem śląskim nie będzie, z tego względu prezes może spać spokojnie. Muszę jednak trzeźwo oceniać realne konsekwencje nastrojów społecznych. Niejednokrotnie w naszym regionie przekonywaliśmy się, że mamy do czynienia z takim słomianym gniewem. Irytacja na poczynania rządu jest intensywna, ale i szybko się wypala wola do działania. Generalnie władze centralne nie cieszą się specjalnym autorytetem, ale moment, w którym zirytowani ludzie mogą coś zmienić, jest stosunkowo krótki.
Górnicy również? Czy wytykani palcem, że to przez nich czas epidemii się przedłuża, wkrótce poprą kandydata władzy w takim stopniu, jak poparli go wcześniej? A może zmienią obiekt zainteresowania?
Przewiduję, że znacząca część z nich ulokuje swoje sympatie polityczne w tej części sceny. Górnicy otrzymują obietnice utrzymania branży, choć trwa gigantyczny import węgla. Część z nich nie widzi dla siebie alternatywy. Nie mniej jednak, tak myślę, skala poparcia tej grupy zawodowej dla kandydata PiS będzie wyraźnie mniejsza.
Czytaj SUPER EXPRESS bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie SUPER EXPRESS. KLIKNIJ tutaj.