To był jeden z najgorętszych newsów minionego weekendu. Najwyraźniej rozgoryczony do granic możliwości poseł, nie mógł już dłużej tego dusić w sobie. Dał całej Polsce do zrozumienia, że obalić rząd PiS nie tylko się dało, ale i można było to zrobić dwa razy w ciągu ostatnich sześciu miesięcy!
- Raz pewna partia się zawahała, a było o pół kroku, drugi raz powiedziano nam, że 'nasi wyborcy tego nie zrozumieją', a upadek rządu 'był pewny' - wyznał w piątek poseł ludowców, po czym nie wracał do tematu aż do wtorku.
Dziś na antenie Polsat News Bartoszewski rozwinął swoją myśl. Jak tłumaczył, pierwszą okazją do obalenia rządu było nieporozumienie wobec odwołanych wyborów, Wówczas wybory korespondencyjne zostały zablokowane przez wicepremiera Jarosława Gowina, który opuścił rząd. - Były zaawansowane rozmowy z Jarosławem Gowinem, żeby przeszedł na stronę opozycji. To nie wyszło ze względu na brak rozsądku jednej partii - zdradził Bartoszewski polityk, nie wymieniając z nazwy tego ugrupowania.
Druga szansa na obalenie rząd Mateusza Morawieckiego, miała się pojawić podczas sporu wokół "piątki dla zwierząt". Jego zdaniem, gdyby Platforma wspólnie z Solidarną Polską i PSL zagłosowała przeciwko pakietowi ustaw rozbudowujących prawną ochronę zwierząt, rząd Morawieckiego by nie przetrwał. - W PO powiedzieli nam, że ich wyborcy takiego ruchu nie zrozumieją. Jestem pewien, że gdyby doprowadziło to do upadku rządu, to by zrozumieli - skwitował z żalem polityk.