Ta katastrofa wstrząsnęła Polską. W Wielkanoc 1995 roku wybuchł gaz w jednym z budynków mieszkalnych przy ulicy Wojska Polskiego w Gdańsku. Zginęły 22 osoby, a osoba odpowiedzialna za wybuch była wśród ofiar. To wersja oficjalna. Zdaniem historyka Sławomira Cenckiewicza mogło jednak być inaczej. Tak się składa, że w budynku mieszkał major Adam Hodysz (76 l.), były esbek, a później oficer UOP, który miał posiadać kopie dokumentów TW Bolka. „Upozorowali wybuch gazu, żeby wyprowadzić później wszystkich mieszkańców i wejść do mieszkania płk. Adama Hodysza, którego ekipa prezydenta Wałęsy z delegatury UOP w Gdańsku podejrzewała o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Wałęsy/Bolka. Przesadzili, budynek się zawalił i zginęli ludzie. Ale do mieszkania i tak weszli. (…) Prezydent Wałęsa i jego ludzie czyścili wówczas archiwa ze wszystkich komprmateriałów” – napisał na Facebooku Cenckiewicz. Na tych rewelacjach suchej nitki nie pozostawia były wicedyrektor Zarządu Wywiadu UOP Piotr Niemczyk (54 l.). – Nie wyobrażam sobie, że to mogła być operacja UOP. Żaden funkcjonariusz nie zdecydowałby się na zamach, który zagrażałby życiu ludzi. Gdyby służby chciały wejść w posiadanie dokumentów, zrobiono by to w inny sposób – komentuje nam Piotr Niemczyk. Wtóruje mu były działacz Solidarności, poseł PO Jerzy Borowczak (59 l.). – Wynurzenia Sławomira Cenckiewicza o tym, że UOP upozorował wybuch gazu w budynku mieszkalnym, aby w ten sposób dostać jakieś papiery na Wałęsę, uważam za zupełny już kosmiczny odjazd! – mówi Borowczak. Podobnego zdania jest gen. Gromosław Czempiński (71 l.), ówczesny szef UOP. – To jest absurd, że UOP miał z tym coś wspólnego. Takie myślenie jest naganne – mówi generał.
Zobacz: Teczka Wałęsy. Cenckiewicz ujawnia NIESAMOWITY dokument. Spiskowa teoria