Ukraiński więzień Putina: Mam tylko jednego wroga - prezydenta Rosji

2019-10-26 5:50

Ołeh Sencow, reżyser i aktywista. Jeden z najbardziej znanych ukraińskich więźniów politycznych. Uczestniczył w rewolucji godności. Protestował przeciwko aneksji Krymu przez Rosję. W 2014 r. został zatrzymany w swoim domu w Symferopolu przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa pod zarzutem terroryzmu. W 2015 r. skazany na 20 lat kolonii karnej. W rosyjskich więzieniach spędził pięć lat. W 2018 r. przez 145 dni prowadził strajk głodowy, żądając uwolnienia ukraińskich więźniów politycznych przetrzymywanych w rosyjskich więzieniach. Uwolnienia Sencowa domagała się światowa opinia publiczna. Z łagru został zwolniony 7 września br. w ramach wymiany więźniów między Ukrainą a Rosją.

Oleg Sencow - więzień polityczny Rosji gościem specjalnym 19. MFF Tofifest w Toruniu!

i

Autor: Wimimedia Commons / materiały prasowe MFF Tofifest/ Materiały prasowe Oleg Sencow - więzień polityczny Rosji gościem specjalnym 19. MFF Tofifest w Toruniu!

„Super Express”: – Kiedy w listopadzie 2013 r. wybuchła rewolucja godności spodziewał się pan, że przybierze ona dużo bardziej dramatyczny przebieg niż pomarańczowa rewolucja? Że pan znajdzie się w rosyjskim więzieniu, a Rosja będzie okupować ukraiński Krym i Donbas, prowadzić z Ukrainą wojnę, której ofiarami padło już tysiące pana rodaków?
Ołeh Sencow: – Jeśli śledziło się wydarzenia na Majdanie i zna naturę innych konfliktów, to rewolucja, wojna i anarchia zawsze zaczynają się od rzeczy małych, a potem następuje efekt kuli śnieżnej. Początkowo, kiedy w listopadzie 2013 r. policja rozpędzała demonstrantów na Majdanie, nie było u nich nawet pałek. Mieli tylko tarcze, którymi starali się wypchnąć ludzi. Bali się reakcji ludzi. Po miesiącu strzelano z kałasznikowów. Podobnie było z Donbasem. Oczywiście, kiedy wychodziliśmy wtedy na Majdan, wydawało nam się, że będzie podobnie jak w czasie pomarańczowej rewolucji: wyjdziemy na ulice i Janukowycz po prostu odejdzie. Wtedy jednak rządził bardziej przewidywalny Kuczma.
– Czemu, pana zdaniem, w 2013–2014 roku było inaczej?
– Wtedy już Janukowycz był prezydentem i miał w ręku wszelkie instrumenty, by bronić swojej władzy. Z początku nie zareagował aż taką przemocą nie dlatego, że był taki dobry, ale dlatego że bał się, że im większe zastosuje represje, tym bardziej ludzie będą zdeterminowani do walki z nim.
– Pan rola w rewolucji godności też się zmieniała.
– Tak, najpierw byłem wolontariuszem, który pomagał ludziom na barykadach. Nosiłem im wodę, starałem się ich chronić. Kiedy zaczęły się walki uliczne na Hruszewskiego, brałem już w nich udział. Stało się tak, dlatego że na moich oczach policjant zabił jednego z protestujących. Wtedy skończył się dla mnie pokojowy protest. Zdałem sobie sprawę, że takie zbrodnie powinny być ukarane. Kiedy ktoś próbuje cię zabić, hasła wypisane na transparentach już nie wystarczą. Całe szczęście tych walk ulicznych nie było tak dużo: toczyły się przez dziesięć dni z trzech miesięcy euromajdanu.
– Karol Modzelewski, kiedy podsumowywał swoją walkę z reżimem komunistycznym, gorzko stwierdził, że wyniki rewolucji zawsze są dla jej uczestników rozczarowujące. Kiedy po pięciu latach w rosyjskiej niewoli wrócił pan do Ukrainy, zastał pan kraj, o który walczył? O taką Ukrainę pan walczył czy czuje się nią rozczarowany?
– Ktoś kiedyś zauważył, że wszelkie rewolucje wymyślają romantycy, przeprowadzają fanatycy, a z jej efektów korzystają łajdacy. Dziś robimy wszystko, by w Ukrainie z tego, co osiągnęła rewolucja godności, nie korzystali łajdacy. Rozczarowania nie ma. Jest zrozumienie, że każda rewolucja rozwija się w określony sposób.
– Odkąd pana uwolniono, zamiast zamknąć się w domu, ciągle jest pan w drodze. Czemu?
– Nie podróżuję dla samego podróżowania. Skupia się teraz na mnie ogromne zainteresowanie międzynarodowej opinii publicznej, chcę więc mówić głośno o tym, co dzieje się w Ukrainie, jak w wyniku rosyjskiej agresji giną niewinni ludzie, a inni trafiają do rosyjskiej niewoli jako więźniowie polityczni. Chcę wrócić do robienia filmów, ale wiem też, że są ogromne oczekiwania wobec mojej osoby.
– Nie ma pan poczucia pewnego fatalizmu? Gdyby nie urodził się pan na Krymie i tam nie mieszkał, nie trafiłby pan do rosyjskiego łagru.
– Uważam, że nie wybieramy swojego losu i pewnych rzeczy nie da się uniknąć. Jeśli nie mieszkałbym na Krymie i tam nie był aresztowany, pojechałbym do Donbasu. Dwa dni przed moim aresztowaniem miałem już kupiony bilet i miałem wyjeżdżać na wschód Ukrainy. Moja droga prowadziła mnie więc w tym, a nie innym kierunku.
– W swoim ostatnim słowie w czasie procesu, w którym skazano pana na 20 lat łagru, zaapelował pan do tej części rosyjskiego społeczeństwa, która nie wierzy w opowieści kremlowskiej propagandy nt. Ukrainy: „nauczcie się nie bać”. Odczuwa pan nienawiść do Rosjan?
– Rosjanie są dziś naszymi wrogami, ale trzeba zrozumieć, czemu się nimi stali. Rosja to kraj, w którym społeczeństwo podporządkowane jest woli jednego człowieka. Większość Rosjan nie wie, co ich przywódca wyprawia w Ukrainie. Myślę jednak, że nastąpi moment, kiedy wyjdą z tego stanu upojenia. Ja osobiście mam tylko jednego wroga: Władimira Putina. To on zaatakował mój kraj, okupuje jego część i odpowiada za śmierć kilkunastu tysięcy moich rodaków. Ale nawet wobec Putina nie odczuwam nienawiści. Chcę tylko, żeby zostawił nas w spokoju.
Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki