Dlaczego? Ano dlatego, że nie ma na świecie inne armii, która ma tak wielkie doświadczenie w spuszczaniu łomotu Rosjanom. Owszem, są zapewne armie liczniejsze, lepiej uzbrojone, technicznie bardziej zaawansowane i mądrzej zorganizowane. Ale żadna nie miała okazji skonfrontować się z Rosją. Ten wątpliwy zaszczyt przypadł w udziale siłom zbrojnym Ukrainy i jak dotąd Ukraińcy zdają ten trudny egzamin celująco. Zwycięstwa pod Kijowem, zatopienie krążownika „Moskwa”, kontrofensywa pod Charkowem, kocioł pod Izjum, ofensywa na Chersoń – lista zwycięstw z „drugą armią świata” jest imponująca. Ukraińcy wręcz ośmieszają Rosjan, czego nikt w najśmielszych oczekiwaniach się nie spodziewał.
Doktryna NATO stanowi, że potencjalnym wrogiem Paktu może być właśnie Rosja. A skoro tak, to w naszym wspólnym atlantyckim interesie jest przyjęcie Ukrainy. Ma ona bowiem bezcenne doświadczenie w faktycznym prowadzeniu wojny z Rosją. Zna silne i słabe strony Rosjan, ich nawyki i zwyczaje, sposoby użycia różnych rodzajów broni. Amerykanie też to wszystko wiedzą, ale teoretycznie. Ukraińcy doświadczyli tego na własnej skórze i nauczyli się z rosyjską myślą militarną radzić. Są jak jedyny w klasie chłopak, który poszedł już do łóżka z dziewczyną. Inni chłopcy są może przystojniejsi i lepiej zbudowani, ale na razie mogą tylko słuchać opowieści kolegi.
Teraz to zachodni specjaliści szkolą żołnierzy ukraińskich. W przyszłości ta relacje zapewne się odwróci. To Ukraińcy będą się dzielić wiedzą o tym, jak się wygrywa z Rosjanami.