Andrzej Poczobut: Łukaszenka potrzebuje kredytów

2015-08-24 9:36

Andrzej Poczobut w rozmowie z "Super Expressem": Białoruś potrzebuje kredytów, bo jej gospodarka pogrąża się w coraz większym kryzysie. Bez wsparcia Zachodu grozi jej totalna zapaść.

"Super Express": - Alaksandr Łukaszenka zwolnił wszystkich więźniów politycznych. Czyżby swoim zwyczajem znów szukał odwilży w kontaktach z Zachodem?

Andrzej Poczobut: - Owszem. Nie chodzi tu o żadną demokratyzację Białorusi ani o względy humanitarne, jak zwolnienie więźniów politycznych, tłumaczą oficjalne czynniki w Mińsku. Chodzi o banalną rzecz, czyli pieniądze. Białoruś potrzebuje kredytów, bo jej gospodarka pogrąża się w coraz większym kryzysie. Bez wsparcia Zachodu grozi jej totalna zapaść.

- Tradycyjnym sponsorem reżimu jest oczywiście Rosja, ale ta sama ma coraz większe problemy i coraz mniej pieniędzy, żeby finansować swoich sojuszników. Ostatnio skąpstwo Moskwy Łukaszenka mocno krytykował.

- Rzeczywiście, w ciągu ostatnich 20 lat rządów Alaksandra Łukaszenki Rosja zawsze finansowała jego reżim. Dzięki temu sytuacja na Białorusi była stabilna, a prezydent mógł twardo rozmawiać z Zachodem. Obecne problemy Rosji sprawiają, że Łukaszenka musi szukać wsparcia w zachodnich kredytach.

- Pana zdaniem Zachód przystanie na grę Łukaszenki i złagodzi swój twardy kurs wobec niego?

- Wydaje mi się, że Zachód podejmie z nim dialog. Wynika to sytuacji geopolitycznej, która powstała po otwartym konflikcie Rosji z Zachodem. W tej sytuacji ten jest zainteresowany, żeby odciągnąć Alaksandra Łukaszenkę od Moskwy. Problem polega jednak na tym, że tego nie da się zrobić. Łukaszenka i gospodarczo, i politycznie jest uzależniony od Rosji i co jeszcze ważniejsze, mentalnie jest człowiekiem radzieckim. Uważa Białorusinów, jak sam mówi, za lepszej jakości Rosjan.

- Czego więc można od tego dialogu oczekiwać?

- Jego pozytywnym rezultatem byłoby to, gdyby udało się zatrzymać autorytaryzm na Białorusi. Gdyby stworzyć więcej przestrzeni wolności i więcej swobody dla niezależnych mediów. To mogłoby spowodować, że wśród białoruskiego społeczeństwa hasła wolności i demokracji byłyby bardziej popularne. Ostatnie badania opinii publicznej pokazują, że ponad połowa Białorusinów zachwyca się Władimirem Putinem. To pokazuje, że niepodległość jest zagrożona i to najstraszniejszy efekt rządów Łukaszenki. W wyniku jego polityki społeczeństwo nie widzi różnicy między Białorusią a Rosją.

- Wielu na Białorusi oczekuje, że po zbliżających się wielkimi krokami wyborach prezydenckich sytuacja gospodarcza kompletnie się załamie. Odpowiedzią na to nie będzie bunt społeczny i przykręcanie śruby przez reżim Łukaszenki, a to znów odciągnie Białoruś od Zachodu?

- Rzeczywiście, jest takie oczekiwanie wśród społeczeństwa. Nie ma jednak potencjału do buntu. Sytuacja na Ukrainie pokazała wielu Białorusinom, że społeczny bunt może doprowadzić do strat terytorialnych, a co gorsza do wojny. Badania opinii publicznej pokazują, że wśród białoruskiego społeczeństwa jest duży strach przed takim scenariuszem. Protesty w dającej się przewidzieć przyszłości nie są raczej realne.

Sprawdź: Mąż Marty Kaczyńskiej zatrzymany przez CBA. Poważne zarzuty!