Spór nie ma charakteru wojny między rządem i opozycją, bo antycovidowcy, czy też – mówiąc inaczej – negacjoniści wirusa – istnieją po obu stronach barykady polsko-polskiej plemiennej wojny. Podobnie jak po obu stronach są histerycy, którzy najchętniej zamknęliby cały kraj. Żeby było jasne – nie powinno być powrotu do lockdownu, gospodarka MUSI działać. Wcześniejsze zbyt radykalne obostrzenia były błędem. Prawdą jest, że histeria w sprawie epidemii bywa przesadzona. Tu widzimy jednak wściekłe szaleństwo. Sprzeciw wobec maseczek ma być rzekomo przejawem walki o wolność. Ciekawe, czy przejawem owej walki nie będzie niebawem także sprzeciw wobec higieny osobistej w ogóle. „Moim prawem jest śmierdzieć, zarażać, nic wam do tego” – zdają się mówić do nas protestujący. Otóż nie do końca – bo wolność również w najbardziej liberalnym wydaniu kończy się tam, gdzie zaczyna się szkoda innych. To po pierwsze. Po drugie – o ile krytyka obostrzeń jest racjonalna – zamykanie całych gałęzi gospodarki, zakaz wstępu do lasu, czy trwające do dziś utrudnienia w dostępie do służb medycznych było przejawem histerii, w dodatku szkodliwej, tak protesty w szkołach są przejawem takiej samej histerii, tylko w drugą stronę. Bo tak naprawdę jeżeli chcemy by życie było odmrożone, by firmy działały, by móc chodzić i się spotykać, to to minimum w postaci dystansu społecznego, higieny osobistej, zasłaniania twarzy można zachować i jest do przeżycia. I paradoksalnie antycovidowcy swoim zachowaniem szykować nam mogą nowy lockdown.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj