W swym życiu Monika Banasiak trafiała zazwyczaj na mężczyzn, którzy ściągali na nią kłopoty. Wspomnieć tylko można małżeństwo z jednym z bossów gangu pruszkowskiego, „Słowikiem”. Tym związkiem, a potem rozwodem emocjonowała się niegdyś cała Polska.
To już zamierzchła przeszłość. Burzliwy okres ma bowiem już za sobą, a jej nowemu partnerowi, Maciejowi daleko już do szastającego pieniędzmi „niegrzecznego chłopca”. Wystawne życie i randki w Paryżu zastąpiło ciepło i wcale nie mniej przecież ekscytująca normalność.
To nie jest facet, który podjechał po mnie czerwonym ferrari, ma kanapkę kasy i obsypuje mnie brylantami. Razem możemy chodzić nad Wisłę na burgery
– mówi nam Banasiak. Para poznała się przez wspólnych znajomych kilka lat temu. Wtedy zarówno on, jak i ona byli w związkach. - Pamiętam, że wtedy powiedział mi, że kiedyś będziemy razem – wspomina. I po latach faktycznie się tak stało. Co urzekło ją w nowym partnerze? - Ja i on dobrnęliśmy do takiego momentu w życiu, w którym wiemy czego chcemy. Oboje jesteśmy po dużych przejściach. Nie pociąga mnie tylko jego uroda i fizyczność, choć trzeba przyznać, że jest ciachem. Pomiędzy seksem mamy tysiące różnych intelektualnych rozpraw na temat dzieł sztuki i innych ciekawych rzeczy. Lubimy ze sobą rozmawiać, seks jest tylko przecinkiem w zdaniu. Choć muszę powiedzieć, że rozmowy na poziomie, ocieranie się o siebie intelektualne, nakręcają do pójścia do łóżka. Największym afrodyzjakiem dla mnie jest piękny umysł i dusza – opowiada nam.
- Czy jestem zakochana? Jestem w takim stanie, w którym dawno nie byłam. Mój partner robi takie rzeczy, których inni mężczyźni nie robią często. To takie gesty jak podrzucanie kwiatów na wycieraczce, masowanie stóp i przynoszenie kawy do łóżka, spacery za rękę po bulwarach, niekończące się rozmowy przy świecach. Ale potrafi też przykręcić śrubę w oknie, jak się rozwali, wynieść śmieci, czy zmyć po sobie talerz. Takie zwykłe, a tak często niecodzienne. On pochodzi z Krakowa, jest fotografem, robi piękne, wymowne zdjęcia. Ma artystyczną duszę – dodaje Banasiak, nie skrywając w głosie dumy. - Może miał obawy przed tym, żeby udźwignąć mnie, ale powiedział, że chce to zrobić. To znaczy, że nie ma kompleksów – przyznaje.
Skoro są w szczęśliwym związku, to czy i w ogóle planują... ślub? - Nigdy nie można wykluczać żadnego scenariusza, życie lubi niespodzianki – kwituje tajemniczo Monika Banasiak. Gratulujemy!