4 czerwca 1989 to ważny polityczny moment w dziejach naszego kraju. Przełomowa wygrana „Solidarności” zapewniła Polsce drogę do demokracji i raz na zawsze wyplewiła komunizm. Nie obyło się na pewno bez słynnego opozycjonisty Lecha Wałęsy, o którym wspomniał w Warszawie premier Donald Tusk. Polityk zapowiedział byłego prezydenta słowami, iż Lech Wałęsa jest znowu „po to, żeby tamten poprzedni ład nie wrócił”. Przypomniał, że dokładnie pamięta, kiedy na początku lat 90tych, kiedy pod przywództwem Lecha Wałęsy Polacy doprowadzili do tego – że wojska sowieckie wyszły z Polski. Zaznaczył, że właśnie tym w czasie byli również w Polsce politycy, którzy „palili kukły Lecha Wałęsy” również na ulicach Warszawy.
– Kiedy Lech Wałęsa i wielka Solidarność, kiedy wszyscy patrioci potrafili zaryzykować – mądrze zaryzykować – dzięki temu nie zapłaciliśmy najwyższej ceny, ceny krwi. To w tym samym czasie byli w Polsce tacy, którzy popijali z rosyjskimi agentami i szukali sposobów, jak odsunąć od władzy tych, którzy budowali Polskę niepodległą przez lata, przywódców prawdziwej Solidarności. I dzisiaj Lech Wałęsa jest także tutaj po to, żeby nam wszystkim o tym przypomnieć – mówił premier Donald Tusk.
– Nic nie jest dane raz na zawsze – podsumował premier.