Minister kultury Bogdan Zdrojewski nawołuje partyjnych kolegów do bicia się we własne piersi i postuluje, by nie szukać wyjaśnień zewnętrznych. I słusznie, choć wielu jego kolegów posłów całą sprawę spadku poparcia społecznego zamyka w słowach, bo media już nas nie lubią.
>>> PiS wygrywa z Platformą
Na wszelki wypadek służby pijarowskie premiera rozpuszczają, gdzie mogą, wieści, że nasz miłościwie panujący Donald Tusk jest jednym z kandydatów na przyszłego szefa Komisji Europejskiej i że chadecy chcą go bardzo. Żeby mieć zabezpieczenie, w sytuacji gdyby czarne chmury nad Platformą zaczęły się zbierać w przyspieszonym tempie. Wtedy możliwa jest rekonstrukcja rządu i zmiana premiera. A Tusk w glorii możliwych europejskich faworów odszedłby czekać, aż Europa go wezwie. Co wątpliwe, ale to temat na inne opowiadanie.
Na razie jednak nasz szef rządu jak orzeł, jeszcze może. Ale jak długo? Eksminister Jarosław Gowin z miną niewinną i dobrze zagranym zatroskaniem stwierdza, że dla Platformy ratowania sprzymierzyłby się nawet ze światopoglądowym wrogiem, ale świetnym według jego zdania, byłym ministrem i wicepremierem Grzegorzem Schetyną. I to jest najmocniejszym przejawem - tu idźmy za diagnozą prezesa Kaczyńskiego - osypywania się PO. Schetyno, wróć! - nie zakrzyknął tak głośno i wyraźnie przed Gowinem nikt. Oczywiście ze strachu przed gromowładnym Kaszubem. Jak widać, Gowin drwi z gromów...
I tu zadanie dla spin doktorów Tuska. Jak spowodować wzrost notowań. Bo realizowany świetnie przez ministra Sławomira Nowaka pomysł, by zdobywać punkty otwierając przed wyborami drogi, które powinny być oddane na EURO 2012, może nie wystarczyć. Może więc jakieś marsze poparcia Platformy Obywatelskiej. Są nieźli nauczyciele. Ojciec Tadeusz Rydzyk i prezes Kaczyński mają to przećwiczone z dobrym skutkiem. A jak uczyć się, to od lepszych.