Rafał Trzaskowski tuż przed wejściem na spotkanie, oświadczył, że "to nie będzie wizyta kurtuazyjna". Wśród tematów, które poruszy z prezydentem wymienił wolność mediów, sytuację samorządów i przebieg wyborów w Polsce. - Wybory nie były równe. Warto rozmawiać, żeby wybory następne były równe, by cały aparat państwa nie angażował się po jednej stronie - mówił. W pewnym momencie za plecami Trzaskowskiego pojawił się mężczyzna, który na kartonie trzymanym w górze z dumą prezentował hasło "Unieważnić Budkę". Następnie zaczął on zadawać Trzaskowskiemu pytania, przerywając dziennikarzom.
W pewnym momencie konferencję przerwał mężczyzna, który stał za prezydentem Warszawy i zaczął Rafałowi Trzaskowskiemu zadawać pytania. - Pozwoli pan, że najpierw porozmawiam z dziennikarzami, a potem porozmawiam z panem? Zaproszę pana do ratusza. Porozmawiamy - kurtuazyjnie odpowiedział mu wiceprzewodniczący PO. - Jak zaprosi mnie pan do Ratusza, nie wywiozą mnie na Łubiankę? - usłyszał w odpowiedzi.
- Myślę, że wtedy będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Proszę o trochę szacunku i nieutrudnianie konferencji - apelował Trzaskowski. Mężczyzna nic sobie jednak z tego nie robił, po czym stwierdził, że nie szanuje prezydenta Warszawy, na co Trzaskowski odparł: - Dziękuję, to widać. Na koniec Trzaskowski usłyszał jeszcze, że jest "wrogiem Polski". Na tym zakończyła się ta nieprzyjemna konwersacja.
Pozostaje mieć nadzieję, że mniej negatywne emocje towarzyszyć będą rozmowie Trzaskowskiego z Dudą...