Prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej odniósł się także do relacji rządu PiS z Unią Europejską i pytań o delegalizację Marszu Niepodległości.
Kamila Biedrzycka: Władysław Frasyniuk twierdzi, że premier Morawiecki wzywa do buntu w Unii Europejskiej, więc to jest czas na bunt w Polsce, przeciwko „antypolskiemu rządowi”. Pana zdaniem to jest rzeczywiście czas na bunt społeczeństwa?
Rafał Trzaskowski: Na pewno tak. Musimy zdawać sobie sprawę z konsekwencji tego, co wyprawia PiS. Każda z decyzji, szczególnie pseudotrybunału, który podejmuje decyzje na pstryknięcie Kaczyńskiego, powoli nas zbliża do wyjścia z Unii Europejskiej.
- Jak powoli? Jedni mówią, że to prawny polexit, drudzy, że to widmo polexitu, a według PiS to chwyt retoryczny opozycji, która nie ma na siebie innego pomysłu.
- Polexit nie rozegra się w ten sposób, że Jarosław Kaczyński wyjdzie na mównicę sejmową i powie „wychodzimy z Unii”. Polexit odbywa się na naszych oczach. W momencie, kiedy się przeczy unijnym wartościom takim jak niezależne sądy, kiedy łamie się prawo, kwestionuje orzeczenia TSUE i odwraca plecami do Unii Europejskiej, to tak. Właśnie tak wygląda proces wychodzenia ze Wspólnoty.
- Uważa pan, że rząd PiS już ostatecznie postawił się poza Wspólnotą i to jest droga, z której już nie ma odwrotu?
- To, co mówi premier, to jest jedno wielkie oszustwo, bo nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy polską konstytucją a unijnymi traktatami. W obu miejscach jest jasno napisane, że sądy powinny być niezależne, bo to jest podstawa demokracji. PiS robi zasłonę dymną. Ale niestety rzeczywiście jest tak, że jeśli ktoś mówi, że nie będzie się stosował do orzeczeń TSUE i nie jest w stanie niczego pozytywnego w Unii zaproponować, tylko odwraca się plecami, a jak przychodzi do negocjacji, to milczy… to widać, że powolutku na tę Unię szczuje. To się może skończyć dokładnie tak samo jak w Wielkiej Brytanii, gdzie lata szczucia przyniosły efekt w postaci Brexitu.
- Na razie efekt jest odwrotny. Poparcie dla Unii rośnie i wynosi obecnie około 90 proc.
- Bo Polki i Polacy dokładnie wiedzą, co oznacza bycie w szarej strefie. To igranie z polskim bezpieczeństwem. To może być tak, że albo PiS nas z Unii wyprowadzi po uprzednim jej obrzydzeniu. Może być też tak, co było widać po ostatniej debacie, że Unia stwierdzi: „my idziemy dalej, budujemy swoją, małą, federalną Unię opartą o strefę euro”…
- ...i powstaje tzw. Europa dwóch prędkości, przed którą zresztą przestrzegał sam Kaczyński.
- I to się właśnie może ziścić. To byłby najgorszy scenariusz dla Polski i najgorszy dla Europy. Niestety cierpliwość dla rządu Morawieckiego się kończy, co było widać we wtorkowej debacie w Strasburgu.
- Pytanie czy na pewno się kończy, bo zaostrzenie kursu widać w warstwie retorycznej. A praktyka to już jest zupełnie inna kwestia.
- Bo to jest wielki dylemat. Jeśli mnie koledzy i koleżanki z Unii pytają czy ja bym chciał, żeby te pieniądze były zablokowane, to ja im mówię, że nie. Dlatego, że to my zapłacimy rachunek za te wariactwa PiS! Dlaczego Warszawa, Biłgoraj i reszta Polski ma się nie rozwijać? Bo PiS postanowił wybrać kolizyjny kurs z Unią? Dlaczego to my mamy zapłacić rachunek za to, co PiS wyprawia? Dlatego optuję za tym, żeby część pieniędzy była przekazywana bezpośrednio samorządom czy organizacjom pozarządowym (…) to, co mówi Morawiecki jest niebywałe. Dziś Unia Europejska gwarantuje nasze bezpieczeństwo! Nam powinno zależeć na silnej politycznie Unii, a nie na tym, żeby się zwijała.
- Podczas debaty premier Morawiecki mówił, że realne problemy Unii leżą zupełnie gdzie indziej niż polska praworządność, z którą – według niego – nie ma żadnego problemu.
- Zastanawiam się kiedy ktoś powie „sprawdzam”, bo ta bezczelność jest niesłychana. To Morawiecki wpływa swoją polityką na inflację, na drożyznę, na to, że zastraszająco rosną ceny prądu (…) przez 6 lat rząd nie wykorzystał szansy, żeby się przestawić na zieloną energię. Wynegocjowaliśmy z premier Kopacz ogromne pieniądze na transformację energetyczną, a oni je marnują (…) kompletnie nie inwestował w odnawialne źródła energii. Proszę mi pokazać jedną, pozytywną inicjatywę tego rządu. Jest tylko obrażanie, odwracanie się plecami i milczenie na salonach, kiedy trzeba negocjować.
- Może dlatego, że premier Morawiecki musi realizować politykę Jarosława Kaczyńskiego, której nie jest konstruktorem?
- To jest kolejny problem, że Victor Orban jest jaki jest, ale przynajmniej to on podejmuje decyzje i ponosi za nie odpowiedzialność. Morawiecki coś tam próbuje, ale w Unii wiedzą, że nie ma co z nim rozmawiać, bo na końcu Jarosław Kaczyński złapie za cugle i zrobi co chce (…) PiS to nie są idioci. Widzą, że 90 proc. społeczeństwa popiera obecność w Unii. Więc najpierw będą ją obrzydzać. (…) Jarosław Kaczyński kompletnie stracił poczucie rzeczywistości. Niestety żyje w swoich paranojach i kompleksach. Prowadzi Polskę w najgorszym z możliwych kierunków i stracił jakąkolwiek zdolność oceny tego, co jest naprawdę polskim interesem narodowym.
- Jak ludzie mają wam zaufać, skoro opozycja nie mogła się porozumieć nawet ws. tej jednej manifestacji?
- Wysłaliśmy do wszystkich jasny sygnał: bądźmy tego dnia razem. Wygrały ruchy współzawodnictwa zamiast współpracy, ale na końcu wszyscy liderzy byli na demonstracjach. Mam nadzieję, że wyciągniemy z tego wnioski i następnym razem będziemy razem, w jednym miejscu.
- Naprawdę wierzy pan jeszcze w ideę zjednoczonej opozycji?
- Oczywiście, że tak. Jestem absolutnie przekonany, że gdyby dzisiaj Jarosław Kaczyński wyszedł i powiedział, że wybory są za trzy miesiące, to wykazalibyśmy się dojrzałością i strona opozycyjna by się porozumiała, bo po prostu skurczyłby się horyzont czasowy. Ja oczywiście chciałbym, żeby to porozumienie było jak najszybciej.
- Nie ma pan poczucia, że Donald Tusk rządzi w partii zbyt twardą ręką i że mają rację ci, którzy twierdzą, że to emerytowany zbawca narodu?
- Ja tak tego nie odczuwam. Poza tym martwi mnie to, że tak szybko zmieniamy zdanie. Jeszcze 2-3 miesiące temu wszyscy mówili, że Tusk jest absolutnie konieczny do tego, żeby budować silną opozycję, a teraz słyszę głosy, że nie pojawił się cud. Cud się nie wydarzy! Dziś to bardzo trudne zadanie, walczyć na tak nierównym gruncie. To nie jest prosty scenariusz.
- Donald Tusk zostawił panu jakąś przestrzeń do tego wzmacniania?
- Jestem wiceprzewodniczącym.
- To jest tylko tytuł.
- We wtorek rozmawiałem z Donaldem Tuskiem kilka godzin na temat tego jak planujemy przyszłość. Wiadomo, że w każdej partii przewodniczący jest jeden. Ale wszyscy jesteśmy świadomi, że albo będziemy współpracować i wykorzystamy nasze najlepsze zasoby, albo nie wygramy wyborów.
Rozmawiała Kamila Biedrzycka