Donald Trump

i

Autor: AP Photo/Godofredo A. Vásquez Donald Trump

Świat drży przed powrotem Trumpa

Trump znów może zostać prezydentem. „Karmi się słabością Bidena” – mówi amerykanista

2023-12-27 5:03

Donald Trump nie jest bez szans w wyścigu do Białego Domu. Gdyby wybory miały się odbyć za kilka dni, według sondaży, wygrałby je z urzędującym Joe Bidenem. Amerykanista, autor książki „Ameryka. Dom podzielony” Andrzej Kohut tłumaczy w rozmowie z "Super Expressem", czemu uważany za jednego najgorszych prezydentów USA w historii liczy się w walce o prezydenturę.

Wyborcy Donalda Trumpa nie podzielają diagnozy, że był jednym z najgorszych prezydentów, jakiego miały Stany Zjednoczone. Uważają coś wprost przeciwnego – że jest jednym z najlepszych, który zdarzył się Ameryce w ostatnich latach - mówi rozmówca "Super Expressu", tłumacząc, czemu kolejne skandale i afery nie tylko nie zniszczyły kariery politycznej Trumpa, ale też nie przekreślają jego szans na powrót do Białego Domu.

Trump karmi się słabością Bidena

„Super Express”: - Jak to się stało, że po odejściu w niesławie jako jeden z najgorszych prezydentów w historii USA Donald Trump w nadchodzącym roku ma szansę wrócić do Białego Domu? Sondaże mówią jasno: jeśli wybory odbyłyby się za kilka dni, Trump wygrałby je z urzędującym Joe Bidenem.

Andrzej Kohut: - Wyborcy Donalda Trumpa nie podzielają diagnozy, że był jednym z najgorszych prezydentów, jakiego miały Stany Zjednoczone. Uważają coś wprost przeciwnego – że jest jednym z najlepszych, który zdarzył się Ameryce w ostatnich latach. Warto pamiętać, że Partia Republikańska przeobraziła się na tyle, iż Donald Trump już w 2016 r. nie był żadną aberracją w jej łonie, ale wyznacznikiem kierunku, w którym od dawna zmierza. W elektoracie republikańskim jest ciągle najpopularniejszym politykiem. Trzeba też zwrócić uwagę na jedno.

- Na co?

- Trump zniknął z przestrzeni publicznej po przegranych wyborach i ataku na Kapitol w styczniu 2021 r. Z jednej strony pozbawiono go dostępu do mediów społecznościowych, gdzie wcześniej budował swoją popularność, bo nie chcieli go tam właściciele tych mediów. Siłą rzeczy zniknął też z tradycyjnych mediów, bo ich uwaga przekierowała się na urzędującego Joe Bidena. To dało Donaldowi Trumpowi oddech. W blask reflektorów wrócił dopiero, kiedy zaczęły się przeciwko niemu kolejne procesy sądowe.

- Które o dziwo nie przekreślają jego szans prezydenckich.

- Tym, którzy Trumpa nie lubią i uważają, że był szkodliwą postacią w amerykańskiej polityce, wydają się one zwieńczeniem procesu rozliczania się z nim przez państwo amerykańskie. Dla jego zwolenników jest to kolejny dowód na to, że państwo jest wykorzystywane przez Demokratów do niszczenia opozycji, że Trump jest na szczególnym celowniku „głębokiego państwa” i jest tym bohaterem, wokół którego można się skupić. O ile cztery sprawy karne, w których postawiono mu 91 zarzutów, mogą mieć dla niego nieprzyjemne konsekwencje prawne, o tyle w wymiarze politycznym tylko mu pomogły. Sprawiły, że już na samym początku cyklu wyborczego na wiele miesięcy zanim prawybory się rozpoczęły, Donald Trump stał się absolutnie centralną postacią po stronie republikańskiej.

- Dużo trudniej pojąć jednak, czemu poza elektoratem republikańskim są ludzie gotowi na niego głosować. Czemu wolą Trumpa niż Bidena?

- To jedna z tych kluczowych spraw, które trzeba brać pod uwagę rozważając możliwość powrotu Trumpa: karmi się on słabością Joe Bidena. Gdyby kandydat Demokratów miał wysokie wskaźniki poparcia, był popularniejszym politykiem, to perspektywa zwycięstwa Donalda Trumpa byłaby dużo bardziej odległa. Tymczasem Biden zdecydował się ubiegać o reelekcje. Zastrzeżenia dotyczące jego wieku formułują nie tylko jego przeciwnicy, ale także Demokraci. One pojawiały się już w 2020 r. Teraz wracają ze zdwojoną siłą. Coraz częściej musi się zmagać z ograniczeniami związanymi ze swoim wiekiem. Coraz więcej jest doniesień, że jego sztab musi w specjalny sposób planować jego grafik tak, by był mu w stanie podołać. Ale wiek to nie jest jedyny problem Bidena.

Amerykanie większą ufność pokładają w Trumpie

- Co jeszcze nim jest?

- Brak zaufania Amerykanów do Joe Bidena w kluczowych kwestiach. Z sondaży wynika, że w takich kluczowych sprawach jak gospodarka, migracja czy bezpieczeństwo narodowe Amerykanie większą ufność pokładają w Trumpie i uważają, że lepiej by sobie z nimi poradził. Mimo że stan amerykańskiej gospodarki we wskaźnikach makroekonomicznych nie jest zły, to jednak społeczne odczucia są takie, że jest gorzej, niż było. Porównują swoje życie jeszcze z czasów przedpandemicznych i widzą, że ceny w sklepach są wyższe. Że wyższe są ceny nieruchomości i ceny najmu. W związku z tym ocena polityki gospodarczej Biden wypada źle. Ekipa Bidena starała się odmienić tę dynamikę, próbując pokazać, że jego działania przyniosły pozytywne skutki dla Amerykanów w postaci spadającego bezrobocia i spadającej inflacji. To jednak do Amerykanów nie przemawia.

- A co z migracją?

- Trochę jak w przypadku gospodarki z powodów nie zawsze zależnych od administracji, nielegalna imigracja do Stanów Zjednoczonych znacząco wzrosła. Mierząc na podstawie liczby zatrzymanych, próbujących nielegalnie przekroczyć amerykańską granicę, obecnie kryzys migracyjny jest czterokrotnie większy, niż był w 2016 r., kiedy Donald Trump zmierzał po władzę. To istotny problem, który dotyka już nie tylko południa Stanów Zjednoczonych, ale także dużych miast na północy takich jak Nowy Jork czy Waszyngton, gdzie osoby nielegalnie przekraczające granicę czekają na rozpatrzenie swoich spraw azylowych. Problem migracji dotyka więc bezpośrednio także wyborców Joe Bidena. I nie jest tak, że jego administracja traktuje nielegalną migrację szczególnie pobłażliwie, bo tak nie jest – stosuje dość ostre środki, ale wielu Amerykanów uważa, że to Donald Trump poradzi sobie lepiej. Może i będzie działać niehumanitarnie, ale przynajmniej będzie skuteczny.

Dzięki Trumpowi Latynosi głosują też na Republikanów

- To w ogóle ciekawe, że Trump ws. migracji zyskuje nie tylko wśród białych wyborców, gdzie łatwo mu grać na rasistowskiej nucie, ale także Latynosów z południowych stanów, graniczących z Meksykiem. To jednak dość nieoczekiwane, biorąc pod uwagę, co o Latynosach mówił i mówi Trump.

- Dotykamy tu szerszego tematu. Donald Trump pozostawił trwałą zmianę w Partii Republikańskiej, nie tylko pokazując, że politykę można robić w innym stylu, ale także zmieniając nieco elektorat Republikanów w sposób, w jaki jego poprzednikom się nie udało. Dość skutecznie rozszerzył bazę wyborczą partii właśnie o Latynosów. Od zwycięstwa Trumpa w 2016 r. odsetek Latynosów głosujących na Partię Republikańską w każdych kolejnych wyborach rośnie. To jest może nieintuicyjne, ale trzeba pamiętać, że to elektorat będący Amerykanami w drugim lub trzecim pokoleniu, który wciąż jeszcze wierzy amerykański sen.

- Fakt, że to opowieść bliższa dziś Republikanom niż Demokratom...

- Ale to także elektorat – zwłaszcza ten, wywodzący się z Kuby czy Wenezueli – można straszyć wizją socjalizmu w USA. Wystarczy im powiedzieć, że Demokraci zmierzają w tym samym kierunku co Maduro w Wenezueli czy kiedyś Castro na Kubie. I wreszcie to elektorat, który jest mimo wszystko bardziej konserwatywny niż progresywna część Partii Demokratycznej. Oczywiście, nadal większość Latynosów głosuje na Demokratów, ale rosnący odsetek już na Republikanów i Trumpa. W tym sensie jest on rewolucyjną postacią dla Partii Republikańskiej, ponieważ zmienił koalicję głosującą na Partię Republikańską. Wydaje się, że w trwały sposób.

Muzułmanie zawiedzeni wsparciem Bidena dla Izraela

- Oprócz złożonej sytuacji wewnętrznej, reelekcji Bidena nie ułatwia też sytuacja międzynarodowa – zwłaszcza wojna Izraela z Hamasem. Ze względu na poparcie w niej Izraela Biden traci poparcie amerykańskich muzułmanów, które może go kosztować przegraną. Z tego względu buntują się przeciwko niemu młodsi Demokraci, co może zaszkodzić mobilizacji elektoratu.

- Rzeczywiście, Joe Biden poparł jednoznacznie Izrael, licząc, że pozwoli mu to zachować wpływ na premiera Netanjahu. Spotkało się to z całkowitym niezrozumieniem ze strony progresywnej części Partii Demokratycznej oraz rozczarowaniem wyborców muzułmańskich. A to oni w 2020 r. jednoznacznie popierali Joe Bidena, a dziś mówią, że to prezydent, który ich zdradził. Pytanie, co zrobią, to jest to grupa, która np. w stanie Michigan może przeważyć szalę zwycięstwa na jedną lub drugą stronę. To się wszystko łączy także z innymi kwestiami.

- Jakimi?

- To, że polityka wobec Izraela zraziła progresywnych polityków Partii Demokratycznej do Joe Bidena sprawia, że dużo trudniej ich przekonać do tego, by poparli bardziej restrykcyjną politykę migracyjną. A ona z kolei pomogłaby skłonić Republikanów, by poparli pakiet pomocy dla Ukrainy. Te sprawy są ze sobą obecnie niezwykle splątane i mają swoje konsekwencje dla wyniku wyborczego.

- To sprawy, które dziś decydują o tym, że Trump ma duże szanse wygrać, ale wielu w Stanach Zjednoczonych pociesza się, iż kiedy już zacznie się na dobre kampania, ludzie przypomną sobie, kim jest Trump i wystarczająco dużo wyborców zjednoczy się wokół Bidena. To realny scenariusz czy pobożne życzenia?

- Możliwość wygranej Donalda Trumpa trzeba traktować bardzo poważnie, ale jednocześnie, biorąc pod uwagę wszystkie słabości Joe Biden, to wydaje się, że z punktu jego reelekcji, całkiem dobrze się stało, że możliwość przegranej objawiła się na rok przed wyborami. Dużo gorzej byłoby dla niego, gdyby wszyscy żyli przeświadczeniem, że wygrana nad Trumpem jest już pewna, bo byłby to demotywujące dla elektoratu Demokratów. A to, co rozstrzygnie wynik wyborczy, to właśnie mobilizacja elektoratów. Wizerunkowa słabość Joe Bidena i realna możliwość powrotu Trumpa do Białego Domu może pomóc Bidenowi, ponieważ jego wyborcy uwierzą, że od ich głosu będzie zależeć powstrzymanie tego powrotu i ruszą się z domów w dniu wyborów.

Rozmawiał Tomasz Walczak