Tomaszewski: Chcę do Platformy

i

Autor: Tomasz Radzik

Tomaszewski: Zagram z Kaczyńskim w jednej drużynie!

2015-10-31 3:00

Jan Tomaszewski w rozmowe z Super Expressem: "Super Express": - Swój transfer z PiS do PO tłumaczył pan między innymi tym, że partia Ewy Kopacz daje większą możliwość zmian w Polsce, a partia Jarosława Kaczyńskiego nie ma żadnych szans na to, by kiedykolwiek rządzić. Teraz nie został pan posłem, a PiS tworzy nowy rząd. Nie żałuje pan tamtej decyzji i słów? Jan Tomaszewski: - Ja nigdy niczego w życiu nie żałowałem. Po raz kolejny podkreślę jedną rzecz - jestem typowym, modelowym przedstawicielem PO-PiS-u. Od zawsze byłem zwolennikiem wielkiej koalicji. Obie partie wychodzą przecież z jednego korzenia.

- Po wyborach trochę za późno. PiS ma większość, nie potrzebuje koalicjanta...

- Tym bardziej teraz jestem zwolennikiem PO-PiS-u. W trakcie kampanii padło bowiem wiele obietnic. Szczególnie obietnice Andrzeja Dudy nie miały żadnego potwierdzenia w rzeczywistości. Natomiast partia, która wygrała, musi teraz z tymi obietnicami się uporać.

- Ale co to ma wspólnego z PO-PiS-em?!

- Bo PiS wygrał dzięki obiecankom, ale musi teraz wszystko doprowadzić do realności, bo inaczej będzie druga Grecja. Musi więc skorzystać z realnego budżetu przygotowanego przez PO. Jestem przekonany, że Beata Szydło, która jest bardzo doświadczona, choćby z uwagi na zasiadanie w komisji finansów, będzie w stanie wskazać odpowiedniego kandydata na ministra finansów, który to wszystko przeprowadzi. Właśnie dlatego, dla dobra budżetu, konieczna jest współpraca PO i PiS-u.

- Po dziesięciu latach ostrego sporu taka współpraca jest przecież niemożliwa?

- Proszę pana! Ja nienawidziłem Kazia Deyny, kiedy grał przeciwko mnie w klubie. On mnie na boisku zawsze ośmieszał, a przecież podobno byłem niezłym bramkarzem. Kiedy graliśmy wspólnie z Kaziem w reprezentacji, z orzełkiem na piersi, graliśmy jednak zespołowo, tworzyliśmy team. W Sejmie jest to samo. Czas skończyć wojnę polsko-polską. Ja wiem, że się powiedziało dużo. Ale to, że ktoś coś na mnie powiedział, a ja coś na kogoś powiedziałem, ma teraz zaciążyć na losie całej ojczyzny? Jarosław Kaczyński powiedział po wyborach jasno - chcemy biało-czerwonej drużyny. I trzeba pójść właśnie tą drogą. I w takiej biało-czerwonej drużynie zawsze mogę wystąpić.

- Weszły do Sejmu Nowoczesna i Kukiz. Czy w tej biało-czerwonej drużynie też mają się znaleźć?

- Uważam, że nie. Kukiz to przede wszystkim w ogóle nie ma partii i nie wiadomo, czego on chce. Przy wielkim szacunku dla niego jako człowieka i artysty uważam, że jego ruch się rozleci i wielu posłów będzie niezrzeszonych. Petru to odłamek Platformy, który odebrał jej głosy. A PSL to ma pięć procent i do żadnej koalicji nie mają szansy wejść.

- Czyli drużyna PO i PiS. Pytanie, z jakim liderem PO miałaby rozpocząć taką współpracę. A konkretnie - Ewa Kopacz powinna przestać być liderem partii?

- Gdy zgłosiłem akces do Platformy Obywatelskiej, to jasno powiedziałem, że idę tam po to, by pomóc uwolnić ją od garba pozostawionego po Donaldzie Tusku. Teraz, jeśli ludzie z Platformy mówią, że trzeba odwołać Ewę Kopacz, bo nie spełniła nadziei, to dla mnie to są judasze!

- Ostre słowa...

- Umówmy się - kto siedem lat prowadził Platformę, kto zamiatał wszystkie afery pod dywan, za kogo to było? Za Donalda Tuska! Pani Kopacz to wszystko wyprowadziła na prostą, odsunęła skompromitowanych. Gdyby nie Ewa Kopacz, to Platforma miałaby dziś nie 23, a 15 proc. poparcia i jeszcze mniejszą reprezentację w Sejmie. Jestem o tym przekonany. Ona pracowała nieprawdopodobnie. Byłem świadkiem, bo mieszkam obok - BOR zabierał ją z domu przed świtem, przywoził z powrotem późną nocą. To dowód, że tylko Ewa Kopacz może stać na czele PO. A pogląd, że powinna przestać kierować Platformą, może mieć tylko ktoś, kto tej Platformie źle życzy.

Zobacz także: Ryszard Czarnecki: Sypanie piasku w nasze tryby!

Nasi Partnerzy polecają