Tomasz ZImoch

i

Autor: archiwum prywatne Tomasz ZImoch

Tomasz Zimoch OSTRO o Wałęsie. „Nie można takich ludzi…” [WYWIAD]

2019-08-03 6:28

Tomasz Zimoch – legendarny komentator sportowy, dziennikarz, a teraz… A teraz zaskoczył wszystkim tym, że postanowił wystartować z list Koalicji Obywatelskiej do Sejmu. I to z pierwszego miejsca w Łodzi! Dlaczego podziwia Lecha Wałęsę, co radzi opozycji, jaki sport preferuje? Kto jego zdanie będzie przyszłym prezydentem Polski? To wszystko zdradził w wywiadzie dla „Super Expressu”! Zimoch nie ucieka od ciętych uwag pod adresem rządzących. - Z całym szacunkiem – jakie przemówienie Beaty Szydło, czy Mateusza Morawieckiego pamiętamy? Tak, widać, że premier jest uczony, wykonuje te sztuczne gesty. Ale kiedy słucha się Donalda Tuska, widać jaka jest różnica. W sporcie mówimy, że to przepaść. Tak jakby Barcelona grała ze Złoczewianką – nie przebiera w słowach.

Wiele osób z pewnością się zastanawia, czy istnieje jakakolwiek dziedzina sportu, której Tomasz Zimoch nie lubi, lub się na niej nie zna?

- Generalnie lubię sport jako całość. Nie mogę powiedzieć, że znam się na wszystkim, bo to nie jest prawdą Z pewnością jest wiele kwestii dotyczących przepisów, czy historii tej, lub tamtej dyscypliny, które nie są dla mnie jeszcze znane. I to też jest urok sportu, że ciągle można coś nowego poznawać.


Ostatnio dla odmiany rozsmakował się pan w golfie...

- Nikt przez długie lata nie potrafił przekonać mnie do tej dyscypliny. Gdy ostatnio byłem w Arłamowie, o golfie zaczął mi opowiadać pan Andrzej Krauze, który był tam z rodziną. Tak opowiadał, że wiele rzeczy zrozumiałem, zaraziłem się golfem, a nawet się w nim zakochałem. To nie jest sport tylko dla wybrańców, jest to sport dla każdego, choć łatwy nie jest. Ale proszę sobie wyobrazić, że potrafi być nawet formą masażu! Mam od lat kłopoty z barkiem, a po kilku godzinach gry czułem się fantastycznie!


W Arłamowie spotkał się też pan z Lechem Wałęsą. To było wasze pierwsze spotkanie?

- Nie, już kiedyś przeprowadzałem z nim wywiad radiowy. Historia Arłamowa i prezydenta Wałęsy jest zresztą bardzo ciekawa i nie tylko dlatego, że był tam internowany. Właściciel ośrodka, chyba w 1999 roku podarował mu gorącokrwistego konia. Koń miał trafić do klasztoru Paulinów w Żarkach, żeby tam być wykorzystywany do hipoterapii. Gdy wreszcie przyjechał po niego samochód, koń zniszczył naczepę. I tak został w boksie w Arłamowie do końca swojego żywota. A pan prezydent, który otrzymał w prezencie tego konia – symbol wolności, zainteresował się Arłamowem. Jak sam mówi, przyjeżdża tam, by doładować akumulatory.

ZOBACZ TEŻ: Tomasz Zimoch rusza na podbój Sejmu! Legendarny komentator jedynką na liście

Mieliście czas, by porozmawiać?

Towarzyszy mu dyskretna ochrona, każdy kto chce, może podejść, chwilę porozmawiać, zrobić zdjęcie. To ciekawe, że nie zawsze polityk musi się grodzić od ludzi kordonem silnych ochroniarzy.


Z tego co pan mówi wynika, że Lech Wałęsa wywarł na panu duże wrażenie. Z drugiej strony byłego prezydenta ocenia się ostatnio różnie. Dla pana to legenda, czy wręcz odwrotnie?

- Lech Wałęsa zawsze był dla mnie legendą. Mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, gdy wszyscy zdamy sobie sprawę, że Polska wyglądałaby bez niego inaczej, przestaniemy niszczyć jego autorytet i będziemy szanować dokonania ludzi, bez względu na to, jakie reprezentują poglądy. I jeśli byli ludźmi niezwykłymi, to nie można ich gumkować, wymazywać, bo to się kiedyś może na wszystkich zemścić. Zrobiono to z wieloma ludźmi i proszę zobaczyć, gdzie teraz jesteśmy. Czyje opinie szanujemy, kogo słuchamy. Równa się do szarości, a powinno być odwrotnie. Szarość powinna być zatopiona przez świat kolorów.

Przez tęczę?

- Tęcza jest jednym z najpiękniejszych obrazów na tej ziemi. Kto nie lubi tęczy?


Wie pan, za obnoszenie się z tęczą można nawet dostać manto…

- Niech każdy się przypatrzy i dostrzega w tęczy piękno. Tęcza to także normalność, to pogodzenie słońca z burzą. Nie narzucajmy nikomu, że tęczy ma nie być, albo że jej nie widzi.


Jeśli chodzi o wykształcenie, poszedł pan w ślady ojca. To on zaszczepił w panu szacunek do prawa, pewien pierwiastek działalności społecznej?

- Skończyłem prawo, choć tej drogi nikt mi nie narzucił. Prawo jest kierunkiem, który rozszerza horyzonty. Tata był sędzią i prezesem wszystkich sądów w Łodzi, był też wreszcie wybrany przez środowisko sędziowskie pierwszym przewodniczącym KRS. A mnie zawsze interesowało prawo. Lubiłem chodzić do sądów na rozprawy, uwielbiałem słuchać przemówień stron, uzasadnień sędziów. Przyznam się, że z wypiekami czytałem w tajemnicy tomy akt, które tata przynosił do domu. Skończyłem studia, ale na drugim roku już się zakochałem w radiu. I tata wiedział, że moja miłość jest ukierunkowana w drugą stronę.


Ale skończył pan aplikację sędziowską.

- Będąc już pracownikiem Polskiego Radia, przez dwa lata, dwa dni w tygodniu spędzałem w sądzie. Zdałem egzamin sędziowski, ale nigdy zawodu nie wykonywałem. Ale mam pomysł, by do prawa wrócić. Mam nadzieję, że starczy mi na to czasu.


Jak człowiek, który wyrastał w tej pasji prawniczej patrzy na to, co dzieje się obecnie w Polsce? Jedni mówią o braku praworządności, inni przekonują, że nic takiego nie ma miejsca. A pan?

- Martwi mnie, że wiele osób albo nie dostrzega tego, co się dzieje, albo przywykło do powolnego niszczenia tego, co jest podstawą demokracji, poszanowania prawa, niszczenia autorytetów. Proszę zwrócić uwagę, z jaką ironią, kpiną, ktoś, kto nie ma pojęcia o prawie, jest tylko parlamentarzystą, czasem bez wyższego wykształcenia, wypowiada się na temat wybitnych przedstawicieli prawa, nauki. A to, co dzieje się z wyrokiem Naczelnego Sądu Administracyjnego – to jest trzęsienie ziemi. I my wszyscy powinniśmy być tym zaniepokojeni.


Ale ludzie nie znają się na prawie. Ich interesuje to, że dzięki 500 plus mogą wyjechać na wakacje...

- Obóz rządzący celowo najpierw populistycznymi hasłami wykpił, wyszydził wymiar sprawiedliwości. Straszy się sędziów i prokuratorów, przeprowadza się postępowania dyscyplinarne. Znam osoby, które chorują przez to zastraszanie. Dlatego: obudźmy się wszyscy. To jest ostatni dzwonek, dlatego te wybory są tak ważne.


Martwi pana to, w jakim kierunku zmierza Polska?

- Martwi, ale i zmusza do refleksji. Trzeba z ludźmi rozmawiać, przekonywać tych, którzy są nieprzekonani i być może nie zdają sobie sprawy z zagrożeń. Ludzie dyskutują we własnych środowiskach. Trzeba pamiętać, że Warszawa nie jest Polską. Do Polski trzeba dotrzeć – nie kultem jednostki i populizmem, tylko piekielnie trudną pracą.

ZOBACZ TEŻ: Wałęsa spotkał się z gwiazdą dziennikarstwa! "Ładuję akumulatory życia" [ZOBACZ]


Sondaże nie dają opozycji w starciu z PiS żadnych szans, w jakimkolwiek wariancie koalicyjnym. Wierzy pan w zwycięstwo Koalicji Obywatelskiej, z której pan startuje jako jedynka z Łodzi?

- Wierzę, jasne, że wierzę! Zawsze jestem optymistą, nauczył mnie tego sport. Można dostawać ciosy, np. w walce bokserskiej, a można znokautować przeciwnika, nawet jednym ciosem w końcówce. Można przegrywać mecz piłkarski – pamiętamy słynny pojedynek w finale Lidze Mistrzów Liverpool – Milan. Włosi grali piękną piłkę, mieli mistrzowską formę, prowadzili 3:0 do przerwy. Z tego, co opowiadał mi broniący bramki Liverpoolu Jerzy Dudek, trener w szatni potrafił zebrać zespół i nie było załamania. Powiedział: musimy szybko strzelić trzy gole, podbudował swoich piłkarzy. W ciągu kilku minut Liverpool wyrównał. W rzutach karnych wywalczył Puchar Europy. Nie można się poddawać, tylko opozycja musi być drużyną, a nie mazgajami. Nie ma czasu na dyskusje. Opozycja musi wygrać siłą jedności zespołu.


Ciężko grać do jednej bramki, skoro fundamentalne postulaty choćby PSL różnią się od tych prezentowanych przez lewicę, czy PO.

- Ale co do zasady, że koniecznie trzeba zastopować PiS i nie dopuścić do dalszego rujnowania wymiaru sprawiedliwości, mam nadzieję, że wszyscy grają do jednej bramki.


Mówi pan o sobie: obywatel gorszego sortu. Brał pan udział w słynnych wiecach KOD, lub innych w obronie praworządności?

- Tak, uczestniczyłem w takich wydarzeniach. Byłem pod sądami, słuchałem przemówień mądrych ludzi. Uważam to za swój obowiązek. Milczenie jest przyzwoleniem.


To już nie będę pytać po co panu ta polityka, bo chyba rozumiem.

- Nie, nie chodzi o politykę. Mnie nie interesuje polityka. Nie chcę tylko, żeby świat polityki był światem baronów, kłótni, intryg. Ja wchodzę do tego świata jako obywatel, nigdy nie będę członkiem partii. Nie zrezygnuję z bycia dziennikarzem.


Tylko wspomnę, że Paweł Kukiz też mówił, że wchodzi do Sejmu jako obywatel. Dziś ten obywatelski entuzjazm trochę uleciał.

- Nie chcę być porównywany z Pawłem Kukizem, do którego mam ogromny żal za to, że przyczynił się do tego, co obecnie dzieje się w Polsce.


A konkretnie?

- Zgadzał się na łamanie konstytucji. Nie wymyślono lepszego ustroju niż demokracja. Nie może być tłumaczeń, że można naginać konstytucję w jakichś sprawach. To musi być świętość. Paweł Kukiz niestety pokazał, że tym się nie kierował. Takie działania to łamanie demokracji.


Nie obawia się pan w kampanii brutalnych politycznych fauli, nieczystej gry, wyciągania różnych rzeczy?

- Ja już się spotykam z hejtem, który był, jest i będzie. Można się spierać, kłócić, ale nie kłamać, nie wyciągać czegoś, co jest nieprawdą. Można mnie nie lubić, nikt nie musi Zimocha kochać, ale Zimoch nie zgadza się na to, by – przede wszystkim osoby, które go nie znają – dorabiały na jego temat niestworzone historie. Proszę wszystkich, stosujmy takie zasady. Nie wchodźmy brutalnie w czyjeś życie, niech Polska będzie krajem, w którym każdy może żyć, jak chce.


Czy ma pan jakieś osoby ze świata polityki, które pan podziwia, z których chciałby pan brać przykład?

- Mam kilka osób. Podoba mi się brawura Lecha Wałęsy, niezłomność Władysława Frasyniuka. On ma w sobie coś takiego, że porywa ludzi bez względu na wiek. No i trenuje boks. Potrafi dotrzeć do tzw. elementu, nie będzie się bał rozmawiać w ciemnym zaułku. Imponowała siła spokoju Tadeusza Mazowieckiego, ale też księża ją pokazują. Uwielbiam słuchać ojca Gużyńskiego. Rany boskie! Gdyby on mógłby być parlamentarzystą! Podoba mi się też styl pracy Krzysztofa Brejzy, jego upór. A jak wspaniałą, ciepłą kobietą jest prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. Bedzie w przyszłości prezydentem Polski.


Czym powinien się cechować doskonały polityk?

Tęsknię za politykami, którzy potrafią przemówić, nie obracają się we własnym kółku i potrafią łączyć. Polityk nie może zamykać się tylko w kręgu swych znajomych. Cenię ludzi, którzy mają coś do powiedzenia, nie owijają w bawełnę, nie tworzą populizmu. Z całym szacunkiem – jakie przemówienie Beaty Szydło, czy Mateusza Morawieckiego pamiętamy? Tak, widać, że premier jest uczony, wykonuje te sztuczne gesty. Ale kiedy słucha się Donalda Tuska, widać jaka jest różnica. W sporcie mówimy, że to przepaść. Tak jakby Barcelona grała ze Złoczewianką. W Złoczewiance mogą grać nawet fajni ludzie, ale Barcelonie nie dorównają.


Na koniec: czy ogląda pan rodeo? Wiadomo, kto jest miłośnikiem tego sportu…

- Nie oglądam, ale sam nieraz brałem udział w nagrywaniu różnych dziwnych dyscyplin sportu (śmiech).

Wyposaż się w profesjonalny asortyment piłkarski. Skorzystaj z rabatów na stronie Zgoda FC promocje.